Olsztyn24

Olsztyn24
00:16
24 listopada 2024
Emmy, Jana

szukaj

Ludzie

Polityka

Finanse

Inwestycje

Transport

Kultura

Teatr

Literatura

Wystawy

Muzyka

Film

Imprezy

Nauka

Oświata

Zdrowie

Bezpiecz.

Sport

Bez barier

Wypoczynek

Religia

Personalia

NGO

BWA

FWM

MBpG

MWiM

MBP

WBP

OPiOA

T.Jaracza

Co?Gdzie?

Wideo

Galeria

Anna Rau | 2010-04-08 23:19
Z VariArt 1/2010

Odejdź, ciało, zostaw mnie

Olsztyn
VariArt 1/2010

Nakładem Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Olsztynie ukazał się kolejny numer czasopisma kulturalno-literackiego „VariArt”. W pierwszym w tym roku wydaniu periodyku, skierowanego głównie do „smakoszy”, znajdziemy informacje o lokalnej kulturze: rozmowy z artystami, noty historyczne, próbki twórczości literackiej i poetyckiej, relacje z wydarzeń kulturalnych, recenzje. Z kilkunastu materiałów z najnowszego VariArt dla naszych czytelników wybraliśmy przygotowaną przez Annę Rau recenzję książki „Zaplecze” Marty Syrwid, wydaną w ubiegłym roku przez W.A.B Warszawa.

Odejdź, ciało, zostaw mnie

Wielkie, opuchłe, ciastowate ciało - tak siebie widzi Klara Wiśniewska. Super-Baba. Wszechogarniająca Bogini-Matka. Wzrost: 172 cm, waga: 47 kg, obwód talii: 58 cm, obwód bioder: 83 cm, obwód klatki piersiowej: 80 cm. Klara mówi, że to za dużo, o wiele za dużo - bo chce być NAPRAWDĘ idealna. Jak „manekinka” z wystawy - piękna, strzelista, bez wypukłości, gładka. Klara więc świadomie i dobrowolnie zaczyna pracę nad zmanekinezowaniem swojego istnienia... - oto główny wątek powieści Marty Syrwid pt. „Zaplecze”.

Wbrew pozorom jednak nie jest to historia o anoreksji, czyli efekcie finalnym pewnych czynników egzystencjalnych, ale o wiecznym głodzie. Głodzie uosobionym, zimnym i mocnym. Klara odkąd pamięta, zna tylko głód, który jak choroba dziedziczna opanował wnętrza wszystkich członków rodziny Wiśniewskich. Dziewczynka dorastając więc dzień za dniem mogła obserwować, jak jej rodzice, dziadkowie i krewni wszelkimi sposobami próbują pochłaniać, zagarniać oraz pożerać rzeczywistość. I zaspokajają tę potrzebę wszystkimi znanymi sobie sposobami: od najbardziej prozaicznych przez pożywienie, po te bardziej wyrafinowane - przez zagarnianie cząstek wolnej przestrzeni innych, przez bezustanne absorbowanie uwagi, przez wrzask, nakazy i nagabywanie.

Klara również jest stale głodna - i od zawsze pożąda tylko miłości rodziców. W całym tym kontekście jej wstręt do jedzenia i późniejsza anoreksja to początkowo wyraz buntu przeciw rodzinnym oraz szkolnym upokorzeniom, a także nieuświadomiony akt autoagresji. Jednak stopniowo i przewrotnie ów głód staje się ratunkiem dziewczyny, która naprawdę odżywa wewnętrznie, gdy uświadamia sobie, iż w ten sposób może kontrolować swój mały świat! Tylko tak, przez odcięcie się od wszystkiego, co stare - w tym od jedzenia.

Chudość, czyli widzialny objaw podporządkowania głodowi, jest dla niej tożsama z czystością ciała i duszy, a uczucie „fizycznej pustki” - z doświadczaniem katharsis. Wreszcie - głodząc się i ćwicząc (żeby zająć czymś i ukształtować przy okazji protestujące ciało) - może ignorować psychopatycznego ojca, histerię i obojętność swojej matki, może porzucić swoją szkolną „przyjaciółkę” - cwaniarę, gdyż jest tak silna w swej słabości, że już nikogo nie potrzebuje. Paradoksalnie w ten sposób przedstawiony głód zaczyna być dobry, coraz lepszy: czyni wszystko czystszym, prostszym, lżejszym, klarownym. Klara staje się coraz bardziej jasna, czysta, lekka, klarowna. Po pewnym czasie ma kości jak ptak, włosy jak pajęczyna, oczy wielkie jak sarna i wykwintne kości policzkowe, i artystyczne nadgarstki, i budzące podziw żebra. Jest lepsza niż inni: nie je - nie musi jeść - już nic nie musi. Zamiast mózgu ma kłębek, zamiast żołądka ma kłębek, zamiast siebie ma wewnątrz kilka kobiet. Pierwsza jest bajecznie szczupła i wzbudza powszechną zazdrość swoją nieziemską pięknością. Druga siedząc w kucki bezustannie się kołysze, gdyż ciągle się boi i płacze, i łaknie, i pragnie akceptacji. Trzecia czuje nieskończony głód, straszny wilczy głód, który szarpie jej wnętrzności. Czwarta stoi nieruchomo z szeroko otwartymi ustami i tylko krzyczy. Piąta się miota od ściany do ściany, i obija się, i rani...

Klara-narratorka całą swą historię opowiada Klarze - której? Szóstej? - łagodnemu dziecku, któremu ojciec wsadzał twarz do talerza i kazał żreć? Siódmej? - takiej, jaką byłaby, gdyby ją kochano i przytulano? ósmej?... Syrwid ukazuje w ten sposób ciekawe połączenie dwóch stanów chorobowych - anoreksji i schizofrenii. Lekarze i psychologowie szukają przyczyn zaburzeń odżywiania w zaniżonym poczuciu własnej wartości, w uszkodzonym ośrodku głodu i sytości, w stresie, w odrzuceniu, w urazie z dzieciństwa. Klara tłumaczy to sobie inaczej - pragnieniem doskonałości. Widzi, że z każdym ubywającym kilogramem jest coraz piękniejsza, zdrowsza, osiąga coraz wyższy stopień perfekcji.

Powrót do normalnego jedzenia oznaczałby możliwość chaosu, za to anoreksja to kontrola doskonała, gdyż zbiera wszystkie zakładki życia i wszystko podporządkowuje jednemu. Głód jest doskonały. Jest ciszą, niepodległością, oderwaniem od wszelkich zależności, jest wspaniałą Innością. A na tym najbardziej Klarze zależało - aby (nie daj Boże) nie być podobną do ojca, matki, babek. Wielkich, wiecznie głodnych, hałaśliwych, szybkich, pazernych. Klara ucieka więc w końcu w głód totalny, gdyż chce, aby zdominował jej życie - i uczynił ją Inną.

Motyw procesu transformacji jest bardzo ważny w powieści Syrwid: Klara w końcu rodzi się na nowo, likwidując „brzuch, tłuszcz na udach i gruby tyłek” - choć nadal je widzi. Widzi siebie jako skażoną ciałem kaleką istotę, stopniowo coraz doskonalszą, motylą, tak lekką, iż unoszoną przez niewidzialne nitki w powietrzu - lecz jeszcze ciągle za mało nieważką. Straszny jest świat Klary, ale ona triumfuje. O dziwo w ten sposób okazuje sobie miłość i szacunek - innych metod nie zna, i - o dziwo - w jej oczach metoda kochania siebie głodem sprawdza się. Na końcu, gdy jej nowa powłoka jest niemal doskonale ukształtowana, „bierze poprzednią siebie za ramiona i rzuca o ścianę, i zamyka”. Dopóki widzi się w lustrze, ona - skórzany worek pełen kości - wie, że nie osiągnęła jeszcze pełnej doskonałości. Jest profesjonalistką - pedantyczną, zdolną, ciężko pracującą. Klara myśli, że dzięki fasoli, kalafiorowi i marchewce w ściśle określonych kilkudziesięciogramowych porcjach zbawi swój świat i wszystko zmieni... Owszem, na końcu mówi, że było warto, bo może latem pokazywać na plaży wklęsły brzuch, bo chłopaki z dzielnicy na wyścigi do niej wydzwaniają o randki, bo ma czas na naukę i najlepsze stopnie. Ale czy globalnie coś w jej życiu się zmieniło?

Olsztyn jako dość dokładnie opisane tło całej historii do końca pozostał mały i ohydny, zawężony do kilku brzydkich, szarych miejsc. Ojciec Wiśniewski nadal wyżywa się na swojej rodzinie - choć ostatecznie skupił się na młodszym bracie Klary, Olku - i jest autentyczną jednostką destrukcyjną (ale - co ciekawe - rejestruje to tylko jego córka). Relacje między mężczyzną a jego żoną są z ich punktu widzenia ogólnie poprawne. Kobieta jest całkowicie bierna, nie kłóci się z mężem, dla niego się stroi, codziennie podaje mu posiłki, rodzi mu dzieci. Tzw. momenty trudne, czyli chwile, kiedy mężczyzna zdenerwowany drobiazgami wyżywa się na dziewczynce, traktuje ze zwierzęcą pokorą. Wydaje się w ogóle nie dostrzegać problemu Klary ani chorobliwego charakteru swojego związku z mężem. Nadal w obliczu każdego problemu każe dzieciom milczeć lub sama bez słowa wychodzi. A w ogóle może Klara kłamie?!

Niektórzy krytycy nazywają powieść Marty Syrwid „poetycką”, jednak nie ma nic z poezji w bezlitosnych, surowych opisach walki młodego organizmu z samym sobą oraz zdeterminowanego umysłu - z instynktem przetrwania. Syrwid taką narracją szarpie czytelnika - szarpie jak głód - prostymi zdaniami lub wręcz równoważnikami. Czytelnik jednak nie czuje się głodny. Czasami wręcz odczuwa przesyt... A „sytość kończy się wieczorem. Zasypiając ssę róg poszewki. Chcę obudzić się następnego dnia popołudniu. Na czas obiadu”.

Czy anoreksja jest naprawdę dziś tak przerażająca? A może normalna, zwyczajna, oswojona? Nie ma nic ohydnego w opisach Klary, która z dumą na końcu oznajmia, iż przy 170 centymetrach waży 40 kilogramów. Przecież telewizja pokazuje prześliczne młodziutkie dziewczyny, które wychwalają „używane codzienne kremy wybitnie i dogłębnie przeciwzmarszczkowe”, modelki, które wystawiają wśród jedwabnych koszulek maksymalny rozmiar 32, a może nawet mniej, stojąc na niebotycznie długich, łapanych kamerą od dołu nogach. I taka jest w opisach Klara... Można więc w kółko czytać opisy Syrwid o krostach na głowie od nadmiaru papryki, o pomarańczowej skórze od półtora kilograma marchewki dziennie, o łuszczącej się skórze - a i tak bardziej przeraża obraz starzejącej się prababki Julii, która chomikuje po szafach stęchłe powłoczki, ścierki i czekolady.

Nic nie jest tak ohydne w „Zapleczu” jak ta obdarta z wszelkiej godności starość i w końcu śmierć „obłożona stosem śmieci”. Klara by umarła prosta i czysta jak kość. Pusta z pustką. Na własne życzenie, z wyboru, z uporu, z głodu. Więcej przejmującej bezlitości Syrwid zastosowała w opisie starej kobiety, która „głodowała w piątki i niedziele, żeby jak najmniej jeść, żeby oszczędzać i wydawać na pielgrzymki”. Z obsesją kradzieży, wiecznym niedomyciem i gromadzeniem wypadłych włosów w podartych reklamówkach. Żeby nic nie stracić. Bo Głód.

Anna Rau

******

VariArt jest dostępny w obiektach Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Olsztynie, m.in. w Starym Ratuszu. Wersja elektroniczna jest dostępna na stronie internetowej WBP www.wbp.olsztyn.pl

R E K L A M A
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte. Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.
Pracuj.pl
Olsztyn24