Olsztyn24
23:48
25 listopada 2024
Erazma, Katarzyny
Mateusz Fafiński | 2009-02-26 12:12
Recenzja
Śniadanie mistrzów
Wróciłem właśnie z Berlina i jak zwykle uległem urokowi niemieckich książek. W czasach poprzedniego systemu mówiło się, że w „obozie” najlepsze książki wydają w Czechosłowacji i w DDR (niezależnie czy rozwijamy ten skrót jako Dodatek Do Rancza, Leonida oczywiście, czy jako Der Dumme Rest). Oczywiście mowa była o poziomie edytorskim i poligraficznym - z zawartością było znacznie gorzej. Chociaż muszę powiedzieć, że przeglądając mój tom przygód Krecika z dzieciństwa po dziś dzień nie mogę w nim odnaleźć niczego o jego poglądach politycznych.
I tak chodząc sobie po zimowym Berlinie (zgodnie z radą Petera Falka z Himmel über Berlin postanowiłem „go spazieren”), przyglądając się buchhandlungom przeróżnego typu i filozofując sobie o stanie niemieckiego przemysłu książkowego nie zapomniałem oczywiście o tym, żeby poczytać coś po polsku.
Tym razem wybór padł na Eustachego Rylskiego i jego najnowszy tom esejów literackich „Po śniadaniu”. Szukałem i sprawdzałem czy pan Rylski nie trafił kiedyś do Berlina na jakże popularną wśród polskich pisarzy formę działalności jaką było stypendium w Berlinie Zachodnim czy chociaż wycieczki przyjaźni do jego wschodniej części, ale żadnej takiej informacji się nie doszukałem. Cóż, musi mi wystarczyć, że pewnie kiedyś tu był i tak jak ja próbował doczytać koniec rozdziału stojąc u wejścia stacji metra na Alexanderplatz.
Jego książka poświęcona jest siedmiu pisarzom. Iwaszkiewicz, Capote, Hemingway, Camus, Błok, Turgieniew, Malraux. Ale to tylko bohaterzy pierwszoplanowi - w tle pojawia się i Joyce i Stein. No i przede wszystkim sam Eustachy Rylski, który zdaje się odbijać w twórczości i życiu tych pisarzy, mówiąc nam całkiem dużo o sobie i swoich książkach.
Mocną stroną tych szkiców jest ich nieakademickość - to teksty o prawdziwych relacjach czytelnika z pisarzem. Relacji, które trochę przypominają wielką miłość - jest tu i uwielbienie i zniechęcenie, nienawiść i przebaczenie. Jest i parę rozczarowań. To zapis choroby, która nazywa się obcowanie z literaturą. Zapis, dodajmy, bardzo sprawny.
Jednak skoro to też książka o Rylskim to co pisarz mówi nam tu o sobie? Sporo jest w tym tomie autokreacji - opisy pracowników bazy samochodowej, którzy mają przypominać bohaterów Hemingwaya, opowieści o przemijaniu młodości, dla którego tło miały stanowić poszczególne lektury. Uważny czytelnik zauważy tu jednak także trochę z kulturowego tła Rylskiego - jego fascynacji rosyjską literaturą, szukaniem nawet u Camusa czy Malraux chociaż cienia dawnej kresowej moralności i etosu ziemiaństwa. Z tego powodu najlepiej chyba mówi o Turgieniewie i Iwaszkiewiczu. Zabrakło zaś choć krótkiego szkicu o Gombrowiczu - taka literacka konfrontacja byłaby nadzwyczaj interesująca. Nie zmierzył się też z Dostojewskim. A powinien.
Tom Rylskiego napisany jest z pasją i trudno się od tego tekstu oderwać. Jednak po jego lekturze, gdy teraz ponownie patrzę na równe litery druku i moje postrzępione notatki na marginesie, widzę, że Eustachy nie czułby się dobrze w Berlinie. Gdybyśmy się tu spotkali patrzylibyśmy w inne strony.
******
Tytuł: Po Śniadaniu
Autor: Eustachy Rylski
Wydawnictwo: Świat książki
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 156
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte.
Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.