Agata Tokarska | 2009-02-05 19:18
Z Tomaszem Białkowskim, autorem powieści „Zmarzlina” rozmawia Agata Tokarska
Czas zamarzania uczuć
Media dostarczają coraz więcej dowodów na rosnącą przemoc, agresję, wstręt do normalności. Stąd rozmowa z autorem książki na bardzo trudny temat.
- Pańska książka opowiada o chłodzie uczuciowym. Co wpłynęło na to, że „zagnieździł się” w panu taki temat?
- Temat „zamarzania uczuć” towarzyszy mi od początku pisania. Debiutowałem opowiadaniem pt. „Chłód”, w którym opowiadałem o trudnych relacjach łączących ojca z synem. W kolejnych książkach motyw niezrozumienia bliskich sobie ludzi powraca. „Zmarzlina” również o tym traktuje, z tą wszakże różnicą, że obejmuje problem w sposób szerszy, z licznymi nawiązaniami do podań, mitów i przypowieści. Jest to więc kolejny wariant mojej rozprawy z kalekimi uczuciami, brakiem miłości, szczerości i zwykłego dobra.
- Zimowa sceneria buduje nastrój powieści i wzmacnia uczucie chłodu między bohaterami. To celowe?
- To efekt jak najbardziej zamierzony. Owszem, można opisać zamarzanie uczuć np. latem, tu przyszło mi do głowy „Lato polarne” Anne Sward. To prawda, że złe rzeczy między ludźmi dzieją się każdego dnia, przez cały rok. Zwykle jednak proces fizycznego zamarzania, a tak się książka zaczyna, ma miejsce w czasie chłodów. Musiałbym też pewno zmienić tytuł, a ten wydaje mi się być zupełnie udany.
- Czy swoją książką wpisuje się pan w nurt kojarzony z powieścią „Gnój” Kuczoka? Chodzi o silne ukazanie przemocy. Czy jednak odcina się Pan od tego skojarzenia?
- Motyw przemocy w rodzinie to temat tak stary, że chyba tego typu porównania „Zmarzlinie” nie grożą. Przecież motyw ten obecny jest i w Biblii, i w mitologii, i wielu innych utworach literackich. Hasło wywoławcze jest więc na tyle szerokie, że trudno tu mówić o jakichkolwiek współzależnościach. „Gnój” ukazał się zresztą w tym samym czasie, kiedy krakowski „Ha!art” publikował fragmenty moich „Dłużyzn” [pierwsza połowa 2003 roku]. Zmarzlina to książka o braku płaszczyzny porozumienia a przemoc jest tylko narzędziem do opisania tej sytuacji.
- Wyraźnie w swojej powieści narusza pan autorytet ojca i matki. Rodzice to dwie nędzne kreatury. On ubek, stosujący przemoc wobec cywilów, a ona to wyrodna matka, mająca kontakt seksualny z własnym synem. Czy pozbawienie w życiu bohatera autorytetów nie pozbawia go tożsamości?
- Niektórych ludzi los nie powinien postawić na jednej drodze. Tak się też ma sprawa z rodzicami głównego bohatera. Od samego początku ten socjalistyczny mezalians nie ma szans. Z tego nie może powstać zdrowa rodzina. Ja nie nazwałbym rodziców chłopaka nędznymi kreaturami. To ludzie nieszczęśliwi. Każde co prawda z innego powodu ale jednak. Ojciec Piotra wyrwał się ze środowiska wiejskiego, służba w milicji to awans społeczny, szansa na lepsze, syte życie. Matka to z kolei zdolny naukowiec, który miast rozwijać się w dobrym zespole badawczym musi wyjechać do prowincjonalnego Olsztyna, by rozmieniać się na drobne. Sam Piotr - rocznik 85 - jest taki jak czas, w którym się urodził. Tuż po stanie wojennym, a jeszcze przed pierwszymi wolnymi wyborami.
- Budowane przez pana postacie są wielowymiarowe i nie da się jednoznacznie określić ich charakterów, ani motywów, jakimi się kierują?
- Świat, tak jak i ludzie, nie jest czarno-biały. Nie ma też czarno-białych rozwiązań. Chciałem, aby każdy z moich bohaterów miał swoje racje, którymi się kieruje. Do czytelnika należy rozsądzenie czy łotrem jest syn pragnący śmierci matki? Czy wyrodną matką jest może kobieta, która nie zajmuje się nim, regularnie go podtruwa. A może zły jest ojciec? Ale czy nie ma prawa zostawić żony i dziecka, których nakrywa razem w ślubnej pościeli? A jak ocenić drugiego z braci? Przecież ucieka z domu zagranicę, zostawia brata i matkę. Tyle, że on ucieka nie przed wojskiem, a przed patologią. Jak tych wszystkich ludzi ocenić? Kogo potępić, a kogo bronić?
- W swej książce stosuje pan ciekawy zabieg stylistycznym. Polega on na rozbiciu słowa kończącego jedno zdanie na dwa zdania, przy rozbiciu go na dwa rozdziały. Wymaga pan tym samym skupienia na słowie i jego wieloznaczności. Czemu stosuje pan ten zabieg?
- Rzeczywiście, to niezbyt często występujący sposób zapisu. W pani pytaniu jest zawarta odpowiedź. Chcę, aby czytelnik skupił się na tekście, w tym przypadku kilkudziesięcioelementowej układance, która po złożeniu przynosi rozwiązanie paskudnej, rodzinnej tajemnicy.
- Czas teraźniejszy przeplata się w pańskiej książce z czasem przeszłym. Dlaczego?
- Bo przeszłość wpływa na teraźniejszość. Stosuję retrospekcje, aby z różnych punktów naświetlić sytuację powieściową moich bohaterów. Motywy ich postępowania, losy, charaktery, świat, w którym żyli. Jego złożoność, wielopłaszczyznowość.
- Narusza pan tabu. Mam na myśli związek matki z synem Adamem. Owocem tego związku był główny bohater powieści, skażony chorobą. Czemu służy ten kontrowersyjny temat?
- Mnie w tej książce interesuje fatum, jakieś nieszczęśliwe przeznaczenie, klątwa. Jak w greckich mitach. Oto ktoś popełnił czyn zakazany przez bogów i za to zostaje skazany na pasmo nieszczęść, wieczną tułaczkę. W mojej książce tym grzechem jest kazirodztwo. W powieści główny bohater odbywa taką wędrówkę przez zaśnieżone miasto, ponosi karę za grzechy rodziców. Widać to w retrospekcjach. Jest chory na mukowiscydozę - nieuleczalną chorobę, ich dom, kiedyś piękny zamienia się w melinę, wyrzucają go z uczelni, zostaje oszustem, wreszcie matkobójcą.
- Czy główny bohater powieści jest postacią całkowicie wymyśloną, czy wzorowaną na kimś?
- Dwa lata temu wyczytałem w gazetach, że jakiś człowiek zostawił innego członka rodziny na dworcu. Tylko dlatego, że znalazła go straż miejska ten człowiek na wózku nie zamarzł. To był impuls do ruszenia z pisaniem powieści. Moje rozumowanie było następujące: Jakim draniem trzeba być, aby zostawić kogoś, z kim się żyło razem pod jednym dachem, na mrozie? Potem odwróciłem sytuację: Pomyślałem: Jak złym trzeba być człowiekiem, aby własna rodzina wypchnęła nas na pewną śmierć? To temat, który stwarza wiele możliwości.
- Momentami czyni pan z bohatera człowieka, który przeżywa szok po samobójczej śmierci kochanki, chce przytulić się do matki. W jakim stopniu przezwycięża on wszechogarniające go uczucie chłodu, czy zdolny jest do uczuć?
- Piotr to tylko pozornie człowiek - próchno, człowiek - lód. On rozpaczliwie szuka miłości i ciepła drugiego człowieka. Miał to nieszczęście, że wychowywał się bez ojca, z szaloną matką wpatrzoną w drugiego syna. Nikt nie pokazał mu zdrowych relacji międzyludzkich. Jego wędrówka z matką na wózku, którą w styczniowy ranek zostawia na mrozie, może być odczytana jako wołanie o pomoc. On podświadomie chce, aby ktoś go zatrzymał, zastąpił mu drogę. Mógł przecież pozbyć się rodzicielki w prostszy sposób.
- Nie tylko jest pan pisarzem, ale także redaktorem działu prozy pisma „Portret”. Jakimi kryteriami kieruje się Pan przy wyborze tekstów prozatorskich przeznaczonych do druku w tym piśmie?
- Nie ma dla mnie znaczenia, czy autor ma już na koncie publikacje, czy właśnie mam do czynienia z debiutantem. Liczy się tylko ciekawa opowieść, świat w niej opisany musi być wiarygodny, czytelnik powinien uwierzyć w ten świat. Równie istotny, jeśli nie ważniejszy, jest język opowieści. Optymalnie, kiedy to wszystko występuje razem.
- W jakim stopniu opisując świat PRL-u opierał się pan na własnych przeżyciach?
- W 1989 mieszkałem w Gdańsku, byłem młodym człowiekiem, który trafił w wir wydarzeń, których nie jest w stanie ogarnąć, zrozumieć. Jedyne, co pamiętam, to specyficzny nastrój panujący w tym mieście, tak różny od tego z Olsztyna, w którym zamieszkałem w latach dziewięćdziesiątych. Historia książkowej rodziny Dębskich rozpoczyna się w roku siedemdziesiątym na Wybrzeżu, kiedy to Jan Dębski - młody ubek poznaje przyszłą żonę - Beatę. Pisząc książkę połączyłem wspomnienia z tych miast, obrobiłem literacko. PRL to ponad czterdzieści lat historii, gorzkiej, bolesnej, biednej i tragicznej. Tak ją widzę. Nie trafiają do mnie powstające obecnie książki gloryfikujące ten czas. Obecna sytuacja w Polsce jest wynikiem zapóźnień, jakie nam zafundowali ówcześni rządzący.
- Adam ucieka przed karą za dezercję do lepszego świata. Czy nie jest tak, że to on doprowadza do załamania matki. Sprawia, że jego brat nie ma dobrych warunków do należytego wychowania?
- Chyba nie, matka od chwili narodzin syna darzy go nadmiernym uczuciem, faworyzuje kosztem drugiego z braci. Należy też się zastanowić, czy Adam ucieka przed dezercją czy może przed matką, z którą żyje w kazirodczym związku. Sam moment ucieczki jest tylko dopełnieniem dramatu. Można postawić tezę, że i bez wyjazdu syna matka staczałaby się coraz bardziej w szaleństwo.
- Do jakiego stylu zbliża się pan w książce „Zmarzlina”?
- „Zmarzlina” jest powieścią realistyczną, z przywiązaniem dużej wagi do szczegółu, miejsca. Pisałem wcześniej książki oparte na inwersji, próbowałem mierzyć się z językiem Gombrowicza, napisałem przypowieść, zbiór opowiadań oparty na mowie potocznej, sztukę, gdzie pojawia się wyłącznie dialog, sięgnąłem nawet po slang więzienny, język gazetowy, relację telewizyjną. Wszystko zależy od tego co w danym momencie opisuję. W „Zmarzlinie” ten realizm był szczególnie trudny do zachowania, a to przez to, że bohaterka książki - matka braci - jest profesorem chemii, musiałem pisać tak, aby dać pozór prawdy, a przy tym by tekst był czytelny dla kogoś, kto nie ma zielonego pojęcia o tej nauce.
- Jak bliska jest panu groteska?
- Groteska likwiduje patos, przecina wzniosłość, ujawnia ciemną stronę tego, co jest, ale co na poważnie chyba trudno zrozumieć. Po groteskę sięgnąłem w mojej poprzedniej książce, zresztą, myślę że jej ślady można znaleźć we wszystkich moich tekstach. Z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę powiedzieć, że pojawi w kolejnych książkach.
- Czy książka „Zmarzlina” nie jest przypadkiem zamierzoną kontynuacją rozprawy o polskości podjętej w „Mistrzostwie Świata”?
- Obie książki opowiadają o rozpadzie świata. Tego rodzinnego, społecznego, ekonomicznego, ale i kulturowego. Obie odwołują się do nieodległej historii kraju. Podejmują próbę obalenia mitów narodowych, rodzinnych, ale są dalekie od taniej publicystyki. Próbuję poprzez opowieść o losach kilku pozornie bliskich sobie osób opowiedzieć historię o naszych pokręconych losach.
- Czy Anna jest opoką głównego bohatera? Czy uczucie bohatera do Anny można nazwać miłością?
- Anna - studentka, która przyjeżdża do Polski, jest dziewczyną równie nieszczęśliwą jak Piotr - jej chłopak. Pochodzi z innego kręgu kulturowego, jest biedna, dorabia wykonując żmudne prace chałupnicze. By pomóc rodzinie na Wschodzie decyduje się też na spełnianie fantazji seksualnych starego dewianta. W Piotrze szuka oparcia i normalności, której ten nie może jej dać. Oboje chcą kochać, ale nie wiedzą, jak to w praktyce miałoby wyglądać. Bardzo krótko mieszkają razem, Piotr wyrzuca Annę za drzwi w chwili kiedy dziewczyna decyduje się wyznać mu prawdę. On nie jest w stanie udźwignąć owej prawdy. W tej książce prawda nie wyzwala. Anna nie może być opoką dla Piotra, raz , że on tego nie chce, a dwa - Anna jest równie jak Piotr słaba.
- Brutalność z którą spotykamy się na co dzień jest obecna w pańskiej książce. Choćby przejawia się w opisach aktów seksualnych. Na ile to czym karmi nas telewizja wpłynęło na ukazanie tego problemu.
- Telewizja ma za zadanie zarabiać pieniądze, urabiać jednostkę. Cała wzniosła reszta, czyli głoszenie tez o misji publicznej, edukacji, prawdzie to tylko dobrze brzmiące pustosłowie. Od początku świata człowieka zajmowała przemoc, krew, seks i dominacja nad innym człowiekiem. Niewiele się zmieniło. Zło jest bardziej malownicze niźli monotonne dobro. Nie łączyłbym tematyki mojej książki z telewizyjną przemocą. Ta książka miała od początku być mocna, to wszystko. Dostojewski wkłada w ręce studenta siekierę, każe mu zabić staruszkę. Czy wtedy była telewizja?
- Ukazał pan w swej powieści dwóch braci na zasadzie kontrastu. Proszę o przedstawienie tych opozycji.
- Adam jest starszym z braci, to ulubieniec matki, która jest gotowa zrobić dla niego wszystko. Adam ucieka od jej chorej miłości zagranicę. Piotr to młody samotnik. Cierpi z braku rodzinnego ciepła, nie nauczono go kochać, a więc potrafi tylko ranić ludzi, nawet tych, którzy są mu życzliwi.
- Czy pisze pan książkę w ciszy, czy w tle pobrzmiewa jakaś muzyka?
- Piszę wyłącznie rankiem, w absolutnej ciszy, z kubkiem kawy. Zwykle towarzyszą mi dwa koty - jeden siedzi na kolanach, a drugi rozkłada się przy klawiaturze. Od kilku lat pracuję w ten sposób, myślę, że z nie najgorszym rezultatem.
- Przypomina się dziesiąte przykazanie, które bohater chce złamać. Nawiązań do Biblii jest w Pańskiej książce więcej. Wpływa na to na pewno kultura, w jakiej nas wychowano.
- Można by tu przywołać przypowieść o Kainie i Ablu. Kain - Piotr zabija Abla - Adama, ponieważ ten jest bardziej miły Bogu. W mojej książce Piotr dokonuje specyficznego mordu na bracie, który polega na wymazaniu go z pamięci. Bogiem w opowieści jest Matka, to ona odrzuciła Piotra i obdarzyła wielkim, kalekim uczuciem drugiego syna. Odtąd Piotr będzie skazany na wieczną samotność i tułaczy los.
- Czy nie obawia się pan, że po przeczytaniu pańskiej książki wzrośnie liczba prób zabicia matek? Pytam o to dlatego, bo sytuacja, gdy sztuka była mieszana z rzeczywistością miała już miejsce. Chodzi mianowicie o film „Sceny z życia małżeńskiego” Bergmana, który wywołał lawinę rozwodów w Szwecji?
- Historia literatury zna więcej takich zdarzeń, np. po publikacji „Cierpienia młodego Wertera” miały miejsce samobójstwa. Rozwód to w pewnym sensie również koniec świata, ale po nim zwykle następuje odrodzenie. Samobójstwo to dużo poważniejsza sprawa. To nieodwracalny kres wszystkiego. Piszę, aby opowiedzieć ciekawą historię, to wszystko. Wierzę w wyobraźnię czytelnika i jego inteligencję. Byłoby źle, gdyby moje książki wyrządziły komukolwiek krzywdę. Byłaby to moja porażka jako autora. Ja kreuję świat, czasem opowiadam prawdy niewygodne, ale nie niszczę go.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Agata Tokarska
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte.
Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.