Rafał Bętkowski | 2009-02-01 19:19
Kamienica przy placu Bema (4)
Kamienica przy placu Bema (fot. R. Bętkowski, 01’2009) |
Więcej zdjęć »
Olsztyn nie potrafi zadbać o świadectwa swej przeszłości. Kamienica nr 2 przy placu Bema należy do najbardziej znanych budowli miasta. Niestety, nie za sprawą wartości architektonicznych i wyjątkowo bogatej historii. Obiekt, o który dbano przez cały okres powojenny, w dobie prywatyzacji opustoszał i zaczął zamieniać się w szpetną ruinę. Procesu destrukcji nie zdołał zatrzymać wpis do rejestru zabytków, ani fakt, że kamienica od trzech lat ma stałego właściciela i jest użytkowana. Budynek rozpada się na naszych oczach, władze miasta są bezradne. Przyjdzie czas, że na ratunek będzie zbyt późno. Utracimy tym samym coś więcej, niż tylko piękną, starą kamienicę.
Zły omen
Było już zupełnie ciemno, gdy w środę, 4. stycznia 2006, około godziny 17 wracałem pieszo z pracy. Przy pl. Bema zatrzymały mnie dwie nieznajome panie. Prosiły o pomoc. W dawnej kaplicy seminarium na pierwszym piętrze kamienicy nr 2 ktoś rozpalał ognisko, płomienie zaczynały strzelać wysoko, rozświetlając całe pomieszczenie. Straży pożarnej nie udało mi się sprowadzić, po kilku telefonach zjawiła się natomiast policja w asyście Straży Miejskiej. Z bliska obserwowałem całą akcję służb porządkowych. Funkcjonariusze obeszli budynek dookoła, okazał się on jednak zamknięty, do środka nie można się było dostać. Po krótkiej naradzie odjechali. Nie wiadomo jak do wnętrza przedostali się „bezdomni”. Oni również obserwowali nieudane próby wejścia do budynku. Wyglądając przez okna i balkon komentowali zdarzenie. Interwencja, choć zatrzymana z powodu nieoczekiwanej przeszkody, miała swój dobry skutek - odebrała podpalaczom odwagę. Ogień został przygaszony. Strach pomyśleć jakich spustoszeń dokonać by mogła akcja gaśnicza. Dopiero kilka dni później „Gazeta Olsztyńska” poinformowała czytelników o zmianie właściciela. Kredyt Trade w grudniu 2005 r. znalazła w końcu odpowiedniego nabywcę. Kamienicę za 1, 5 mln zł kupił olsztyński biznesmen Wiesław Pokrzywnicki, właściciel firmy turystycznej „Pok-Tourist”, ośrodka szkoleniowo-wypoczynkowego „Bęsia” koło Biskupca oraz - od kilku miesięcy - tzw. hotelu „Żejmo” nad jeziorem Żbik. Zdawało się, że dla szacownego gmachu nadchodzą lepsze czasy.
Falstart
„Remont kamienicy nie będzie łatwy - pisała 10 stycznia 2006 r. „Olsztyńska” - Nad wszystkim będzie czuwał konserwator zabytków. - Będę musiał uzgadniać nawet wymianę klamki” - tłumaczył właściciel. Dziwnym trafem jedna z najpiękniejszych kamienic Olsztyna nie miała jeszcze wtedy statusu obiektu zabytkowego. Dopiero 30 stycznia 2006 r., po przeszło rok trwających procedurach, wpisana została do Rejestru Zabytków. Nastąpiło to za wiedzą i zgodą nowego właściciela. Plany miał ambitne. W wyremontowanych przez poprzedników pomieszczeniach parteru już w lutym - marcu biznesmen uruchomić chciał swe biuro turystyczne. Do połowy roku odnowić zamierzał elewację. Górne piętra zająć miały „biura dla śmietanki” - adwokatów, notariuszy, lekarzy - bądź siedziba jakiegoś banku. Potem powstała koncepcja otwarcia w budynku „4 - 5 - gwiazdkowego hotelu, restauracji, kawiarni i sal konferencyjno-szkoleniowych” - prawdopodobnie tu właśnie leżało źródło późniejszego konfliktu. Na piętrach kamienicy przetrwał dawny układ pomieszczeń, sufity posiadały jeszcze sztukaterie, stolarka okienna i drzwiowa, a nawet mosiężne klamki były oryginalne, pochodziły jeszcze z czasów, gdy w kamienicy mieszkali prezydent rejencji v.Hegel i gen. v.Scholtz. W lutym w kamienicy pojawili się konserwatorzy, którym zlecono prace badawcze. Spod wielu warstw farby wydobyli pierwotną kolorystykę ścian, złocenia stiuków, resztki tapet z początku XX. stulecia. Jak się okazało nie była to jedyna ekipa działająca w zabytkowej kamienicy. Właściciel bez wymaganej dokumentacji i pozwolenia na prace budowlane rozpoczął remont. Wezwany na miejsce powiatowy inspektor nadzoru budowlanego zaobserwować mógł, jak obiekt w popłochu opuszczają robotnicy. Dokąd tak bardzo się spieszyli - nie ustalono.
Bez wymaganych pozwoleń
Do połowy lutego 2006 zatrudnieni przez właściciela ludzie zdążyli usunąć we wnętrzu kamienicy część tynków, zerwali niektóre podłogi, położyli nowe instalacje i rury kanalizacyjne. Na skutek pogłębienia piwnic naruszona została konstrukcja budynku. Konserwator stwierdził zniszczenie części sztukaterii. Urzędnicy nie mogli pozostać obojętni - nakazano wstrzymanie prac. Gdy to nie poskutkowało do prokuratury złożone zostało doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Przez kolejne miesiące trwały przepychanki między urzędnikami i inwestorem. Olsztynianie byli świadkami szczególnej sytuacji. Podczas gdy na parterze w najlepsze działało należące do właściciela biuro turystyczne, na górnych piętrach nie działo się literalnie nic. Z pokrytej zaciekami elewacji odpadał tynk, w oknach sterczały powybijane szyby, powiewała folia, którą kiedyś zabezpieczono wnętrza przed deszczem, po większych wichurach zwisały płachty pozrywanych reklam, „upiększające” budynek. We wrześniu 2007 wnętrza kamienicy oglądała Anna Juszczyszyn, pełniąca obowiązki Miejskiego Konserwatora Zabytków oraz Tomasz Głażewski, wiceprezydent miasta, odpowiedzialny za architekturę. Stwierdzili, że budynek jest źle zabezpieczony i ulega dalszej degradacji. Przez nieszczelny dach wciąż przeciekała woda. Zagrożono wydaniem nakazu prac konserwatorskich, jeśli to nie odniosłoby rezultatu - wyłonieniem wykonawcy zastępczego i obciążeniem kosztami prac właściciela. Straszono wszczęciem procedur wywłaszczeniowych. Właściciel niezbyt się tym wszystkim przejął. W wyjaśnieniach, których udzielił wtedy prasie, mógł pozwolić sobie na daleko idącą szczerość.
Pierwszeństwo ma hotel „Żejmo”
„Rzeczywiście nie podjąłem jeszcze prac, bo cały wysiłek skupiłem na hotelu przy jeziorze Żbik” - wyznał wtedy Wiesław Pokrzywnicki - „Jednak jak tylko skończę tam pracę, wezmę się za kamienicę” („Gazeta Wyborcza” 11.09. 2007). Wydanego niedługo potem nakazu wykonania prac zabezpieczających w kamienicy nie udało się zrazu dostarczyć - podobno przez zmianę adresu właściciela. „Zimą zacznę remont wnętrza. A wiosną odnowię elewację i urządzę w kamienicy hotel” - uspokajał w październiku 2007 Pokrzywnicki („Gazeta Olsztyńska” 26.10.2007). W grudniu 2007 „Gazeta Olsztyńska” poinformowała o ukaraniu biznesmena przez sąd grzywną... 3,5 tys. złotych. Była to kara za samowolę budowlaną z lutego 2006 r. Niezbyt chyba dotkliwa, bo żadnych znaczących prac właściciel nie podjął i w roku 2008. W lipcu 2008 prasa alarmowała: mury kamienicy pękają! Zdaniem Aleksandra Lachowicza, powiatowego inspektora nadzoru budowlanego, z winy właściciela, który nie zabezpieczył konstrukcji budynku. Dziennikarz GW zapytał wtedy o opinię arch. Jacka Strużyńskiego, który wydał trafną, jak się wydaje, diagnozę chorej sytuacji: „Mam wrażenie, że sprawa brnie w ślepą uliczkę. A fakt, że niszczejący zabytek szpeci miasto, jest stratą dla wszystkich mieszkańców. Dlatego warto, aby inwestor zrozumiał, że nie jest to tylko jego interes. Nikt nie kwestionuje, że tam nie może być hotelu czy gastronomii. Ale może inwestor powinien poczytać ustawę, która reguluje jego własność. Zapisano tam, że konserwator dba o dobro wspólne, ale właściciel jest opiekunem zabytku. Do czegoś to zobowiązuje...”( „Gazeta Wyborcza”, 16.07.2008).
Zabytek to obiekt szczególny
Jako chroniony prawem obiekt zabytkowy kamienica przy pl. Bema jest dobrem wspólnym. Ochronie podlega nie tylko jej elewacja, ale i wnętrza, czego właściciel wydaje się nie zauważać: „Wiadomo przecież - żeby zaadaptować taki budynek na hotel, należy wprowadzić wiele zmian w środku, to nieuniknione. Za to elewacja zostanie odnowiona w detalach”, mówi Pokrzywnicki („Gazeta Wyborcza” 15.07.2008). Dla inwestora najcenniejsza jest zawsze kubatura i położenie obiektu. Niebagatelne znaczenie ma również atrakcyjna cena nieruchomości i korzyści finansowe, jakie daje status obiektu zabytkowego. Pomysły wykorzystania budowli zabytkowej przekraczają często możliwości jej adaptacji, lecz to już nie jest przeważnie brane pod uwagę. Inwestorzy najpierw kupują zabytek, potem zaś próbują przeforsować swoją wizję jego wykorzystania, która bardzo często nie uwzględnia realiów i wymagań konserwatorskich. Nierzadko stosują przy tym politykę „faktów dokonanych” - czego przykładem mogą być działania podjęte przez właściciela kamienicy w lutym 2006 r. Jeśli napotykają opór, zawieszają prace adaptacyjne lub sprowadzają je do działań pozorowanych, próbując w ten sposób „zmiękczyć” stanowisko nadzoru i zyskać przychylność opinii publicznej, zaniepokojonej losem obiektu. Zaniechanie renowacji równoznaczne jest tymczasem z czynnym niszczeniem zabytku. Na procederze tym tracą wszyscy - wszyscy poza właścicielem. Renowacja kamienicy Hessego pochłonie obecnie nieporównanie większe środki, niż w 2006 r., już choćby poprzez konieczność wzmocnienia jej konstrukcji. Wątpię, by właściciel nie brał tego pod uwagę, rozpoczynając swą wojnę z urzędnikami.
Co nam przyniesie rok 2009?
Mija właśnie trzecia rocznica przejęcia kamienicy przy placu Bema 2 przez Wiesława Pokrzywnickiego i wpisania jej do Rejestru Zabytków. Wstyd to przyznać, lecz w trwającym trzy lata starciu o renowację kamienicy wygrywającym okazał się biznesmen. Władze miasta w konflikcie z prywatnym właścicielem wykazały swą całkowitą bezsiłę i nieporadność. Źle to wróży naszym zabytkom. W Olsztynie mamy kilka znajdujących się w rękach prywatnych ważnych dla miasta zabytkowych, niszczejących obiektów. Ich los jest niepewny. Skazane są na łaskę lub niełaskę właścicieli. Możliwości kontroli inwestorów i wywierania wpływu na ich poczynania okazują się czysto iluzoryczne, litera prawa - martwa. W roku 2008 katastrofa budowlana dotknęła sprywatyzowany przed laty średniowieczny zamek w Giżycku. Dziedzictwo narodowe naszego ubogiego w zabytki regionu zostało tym samym dotkliwie uszczuplone. Sąd nie znalazł winnych. Nie bardzo cieszy w tej sytuacji wieść o wielkiej zabawie sylwestrowej w urządzonym z prawdziwie bizantyjskim przepychem hotelu nad jeziorem Żbik. Pan Pokrzywnicki dopiął swego. Otworzył hotel, na którego zakup i remont wydał podobno ok. 13 milionów złotych („Gazeta Olsztyńska” 9.11.2007). Mamy nadzieję, że - jak publicznie kiedyś obiecał - weźmie się teraz za renowację kamienicy przy placu Bema i przeprowadzi ją tak, by ocalić wszystkie walory zabytkowego obiektu, przywróci dawny blask nie tylko elewacji, ale i wnętrzom. Jeśli to przedsięwzięcie przerasta jego siły lub przestało go już interesować, może czas by - jak sugerował Strużyński - sprzedać kamienicę? Naszemu miastu jest ona potrzebna. Mimo zniszczeń pozostaje wciąż jedną z najpiękniejszych kamienic Olsztyna. W jej dziejach jak w zwierciadle odbijają się losy naszego miasta. Stanowi cząstkę naszej tożsamości. Nie możemy z niej z tak łatwo rezygnować.
Rafał Bętkowski
(artykuł opublikowany w mieś. DEBATA nr 1/2009,
- ze zmianami autorskimi dla Olsztyn24)
Z D J Ę C I A
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte.
Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.