Olsztyn24

O olsztyńskim WOPR można mówić dobrze lub źle - jak powiedziałby klasyk. Jak jest, postaram się w miarę swojej wiedzy „plażowicza obserwatora” przedstawić.

Zważywszy, że obaj ratownicy to „starzy wyjadacze” z doświadczeniem, własną inicjatywą i nieustępliwością spowodowali, że kosze i toalety znalazły się na plaży, a okolice były codziennie sprzątane. Kilka wywrotek piasku sprawiło, że plaża nadawała się do użytku. Za to ratownikom chwała i podziękowanie.

Niestety, warunki socjalne jakie stworzono ratownikom, to ławeczka i leżaki z przystani, a poza tym otwarta przestrzeń nieba i korona drzewa ściągająca pioruny. Nikt z WOPR-u nie pomyślał o jakimś kontenerze czy przyczepie campingowej, gdzie mogliby napić się herbaty albo spożyć posiłek. Ratownicy nie dostali też parasola chroniącego przed słońcem i deszczem. I tak mieli szczęście, bo jeden z nich jest szefem płetwonurków LOK, więc miał dostęp do odległych o ok. 200 metrów pomieszczeń przystani LOK, gdzie w razie potrzeby mogli się schronić.

1 sierpnia jednemu z ratowników „podziękowano” za pracę i jego wkład w przygotowanie plaży. Drugi „zapomniał” się i następnego dnia sam odszedł ze stanowiska. Aktualnie plażowiska strzegą dwaj nowi ratownicy - młodzi, sympatyczni panowie.

Ostatnie dni to zmienne warunki atmosferyczne: deszcz, ulewy, słonce, wiatr, chłód. W dalszym ciągu nikt nie pomyślał, aby poprawić warunki pracy ratowników na plaży przy LOK. Apeluję więc do szefa olsztyńskich WOPR-owców: Panie Gicewicz - zapewnienie właściwych warunków pracy ratowników, to Pana obowiązek. Ratownik to nie „katorżnik”.

Jak to powinno wyglądać, zapraszam na trawiaste kąpielisko nad jez. Skanda prowadzone przez OSiR Olsztyn.