FWM | 2021-10-26 14:17
„250 lat z Beethovenem”
Filharmonia Warmińsko-Mazurska w Olsztynie zaprasza w czwartek (28.10) o godzinie 19.00 na koncert „250 lat z Beethovenem”.
Wystąpią:
» Piotr Sułkowski - dyrygent
» Orkiestra symfoniczna Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej
W programie:
» Ludwig van Beethoven - IV Symfonia B-dur op. 60
» Ludwig van Beethoven - V Symfonia c-moll op. 67 Symfonia losu.
„Rok 1807 nie oznaczał żadnego osłabienia potencji twórczej Beethovena. Ukończył on wówczas - albo prawie ukończył - zarówno Czwartą, jak i Piątą. Czyż to nie zdumiewające, że nie tylko potrafił komponować jednocześnie te dwie tak różne symfonie, lecz także przerzucał się od jednej do drugiej, ani razu nie tracąc wątku? To tak, jakby Szekspir pracował nad jednym aktem Jak wam się podoba, po czym odwracał stronę i pisał scenę do Makbeta”, podkreśla w biografii Beethovena George Marek. Podczas ostatniego październikowego koncertu w tym sezonie artystycznym będziemy mieć rzadką okazję przeżyć te dwa tak różne muzyczne dramaty podczas jednego wieczoru.
IV Symfonia B-dur op. 60 Ludwiga van Beethovena, niczym środkowe dziecko urodzone pomiędzy dwoma geniuszami, nie miała w życiu łatwo - cały czas pozostawała w cieniu słynnej Eroiki i Piątej. A przecież niesłusznie! Ten symfoniczny klejnot w niczym bowiem nie ustępuje potężnym siostrom. Do jej zagorzałych wielbicieli należeli Berlioz, Schumann i Mendelssohn. Jest w niej coś krzepkiego i łobuzerskiego, bez cienia patetyczności. Bardziej lśni w niej blask epoki oświecenia i klasycystyczny ład niż tak często przypisywany Beethovenowi - niesłusznie - burzliwy romantyzm. IV Symfonia należy do środkowego okresu twórczości klasyka, czasów pewnej siebie dojrzałości. Warto pamiętać, że kompozytor napisał ją już po rozpoczęciu Piątej, na zamówienie śląskiego hrabiego von Oppersdorffa, podczas pobytu na jego zamku w Głogówku - to prawdopodobnie jedyne miasto na terenie dzisiejszej Polski, w którym Beethoven przebywał. W utworze słychać wyraźne wpływy Haydna: już od wolnego wstępu, z którego wyłania się energetyczny temat pierwszej części, Allegro vivace. Później robi się już jednak zdecydowanie bardziej Beethovenowsko: śpiewne Adagio ustępuje łobuzerskiemu scherzu, finał zaś porywa pełną humoru energią. Z pewnością to jedna z najbardziej optymistycznych i pogodnych symfonii mistrza z Bonn. Hektor Berlioz słyszał w niej powrót do stylu apollińskiej II Symfonii i pisał: „Beethoven porzuca tu odę i elegię, aby powrócić do posępnego i wyniosłego, ale wcale nie mniej trudnego stylu Drugiej. Charakter tej partytury jest raz ożywiony, czujny i radosny, raz pełen niebiańskiej słodyczy”.
O V Symfonii c-moll op. 67 Beethovena można opowiadać długo. E.T.A Hoffmann nazywał ją „jednym z najważniejszych dzieł epoki”, a Goethe, obecny na prawykonaniu, uważał ją za „zdumiewającą i wspaniałą”. E.M. Forster pisał, że jest „najwznioślejszym dźwiękiem, jaki kiedykolwiek przeniknął do ludzkich uszu”. Jest to z pewnością jedno z najczęściej wykonywanych, a także najbardziej zawłaszczonych przez popkulturę dzieł muzyki klasycznej. Słynny „motyw losu„=”, odzywający się na początku symfonii, wykorzystywany był jako znak zwycięstwa, wystukiwany alfabecie Morse’a przez żołnierzy brytyjskich w czasie II wojny światowej, był także przerobiony w stylu muzyki disco w 1976 roku przez Waltera Murphy’ego. Słyszeliśmy motyw z V Symfonii w niezliczonych filmach, a także jako dzwonek telefonów komórkowych. A jednak to nadużywanie nie odbiera kompozycji siły rażenia i poruszania kolejnych pokoleń - zwłaszcza jeśli wyjdzie się poza najbardziej osłuchaną pierwszą część.
To właśnie z początkowego, czteronutowego motywu (albo, jak chcą inni badacze, ośmionutowego), Beethoven wysnuwa całą misterną materię muzyczną V Symfonii aż do ostatniego akordu. Na tym krótkim motywie oparta jest cała pierwsza część, Allegro con brio - obsesyjnie powtarzany w różnych wariantach, zdaje się tworzyć burzliwy monolog, przerwany tylko pogodnym drugim tematem, granym przez rogi. Część druga, Andante con moto, należy do najbardziej poruszających wśród wszystkich wolnych części Beethovenowskich symfonii - być może to właśnie ta część, gdyby wskutek jakiegoś kosmicznego kataklizmu zniknęły wszystkie inne utwory, najlepiej świadczyłaby o geniuszu i humorze mistrza z Bonn. Ogniwo to, utrzymane w tonacji As-dur, symbolizującej „grób, śmierć, gnicie sąd i wieczność” (w tej samej tonacji śpiewał uwięziony w lochu Florestan w jedynej operze Beethovena, Fidelio), jest przykładem, jak za pomocą bardzo prostych środków osiągnąć maksimum temperatury emocjonalnej. W formie prostych wariacji Beethoven zawarł więcej dramatyzmu, niż zebrałoby się w połowie całej muzyki romantycznej, a na końcu pozwolił sobie jeszcze na charakterystyczny dla siebie szelmowski żart: motyw grany przez drzewo, jakby pogwizdywana pod nosem taneczna melodyjka. Część trzecia to powrót „motywu losu” (albo trznadla, jak chciał uczeń Beethovena, Carl Czerny). W tej części, będącej burzliwym scherzem zamiast klasycznego menueta, motyw to „skrada się”, to wybucha z pełną mocą, by wreszcie attaca przejść do triumfalnego finału.
Współczesna kompozytorowi publiczność zarzucała Beethovenowi, że „szuka nowości kosztem piękna”. I rzeczywiście, był to niemal zupełnie nowy rodzaj piękna. Wywiedziony z klasycyzmu, ale nie wydelikacony. Głośny, nieco kanciasty, rewolucyjny i zuchwały. Beethoven zupełnie słusznie stał się patronem wszystkich niezależnych artystów, a także, później, zjednoczonej Europy. Nie poddający się modom, choć korzystający z tradycji, nie płaszczący się przed możnymi - jedyny taki na świecie. Leonard Bernstein powiedział kiedyś o Piątej: „Beethoven złamał wszystkie zasady i otrzymał dzieła pełne zapierającej dech prawdy. Miał to coś, miał dar z Nieba, tę moc, która w finale każe nam poczuć: ten świat jest jednak trochę dobry”.
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte.
Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.