Olsztyn24

Olsztyn24
06:07
24 listopada 2024
Emmy, Jana

szukaj

Ludzie

Polityka

Finanse

Inwestycje

Transport

Kultura

Teatr

Literatura

Wystawy

Muzyka

Film

Imprezy

Nauka

Oświata

Zdrowie

Bezpiecz.

Sport

Bez barier

Wypoczynek

Religia

Personalia

NGO

BWA

FWM

MBpG

MWiM

MBP

WBP

OPiOA

T.Jaracza

Co?Gdzie?

Wideo

Galeria

Jerzy Pantak/Extra Sukces | 2008-05-30 10:30
Metropolia szuwarowo-bagienna

I cud nie pomoże

Olsztyn
EXtra Sukces nr 35

W poprzednim numerze Marek Książek napisał, że batalię o status metropolii Olsztyn przegrał kilka lat temu w innej konfiguracji politycznej. Miał rację, ale twierdzę, że żaden urzędowo zapisany status, żadna zmiana układu politycznego i żadne dodatkowe „metropolitalne” pieniądze z Unii Europejskiej (czyli nasze) nie pomogą Olsztynowi, dopóki nie zamieszkają w nim inni ludzie. Jakoś takich nie widzę.

Nawet, gdyby zdarzył się cud i nagle obudzilibyśmy się w metropolii, to przyznane pieniądze poszłyby na fetowanie i jasełka: jak czyniono to dotychczas, niezależnie od rządzącej opcji politycznej. Bo o wszystkim decydują elity. A te, niestety, mamy coraz marniejsze, niezależnie od tego, czy są z III, czy z IV Rzeczypospolitej. Chodzili do tych samych szkół, wciąż rozdają sobie szkolne kuksańce i wciąż odkrywają Amerykę. Myślę, że nie ma co żałować metropolii, bo już teraz wszystko wskazuje, że Olsztyn musi nadrobić zaległości w podstawowych dziedzinach, w jakich wyprzedzają go mniejsze miasta. Wyliczać chyba nie ma potrzeby.

Co uważane jest za metropolię?

Polska nie ma nawet ustawy o metropoliach, dlatego obecne ruchy w celu jej stworzenia (są aż trzy projekty) i liczenie, ile naszych miast pasuje do zachodnich standardów, wywołują niezdrowe emocje i nadzieje. Ustawa z 27 marca 2003 roku o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym mgliście określa „obszar metropolitalny”. Otóż składa się on z miasta-rdzenia metropolitalnego oraz powiązanego z nim funkcjonalnie bezpośredniego otoczenia, ustalonego w koncepcji przestrzennego zagospodarowania kraju. A ta koncepcja przewiduje: w obszarze tym musi mieszkać co najmniej pół miliona ludzi, musi on mieć dobrze rozwiniętą infrastrukturę usługową, transportową, naukową i przemysł. Ponadto rozwiązane problemy ochrony środowiska, warunki mieszkaniowe przyjazne ludziom (sport, rekreacja, kultura) oraz łatwe powiązania międzynarodowe i logistyczne, mające znaczenie ponadregionalne (turystyka kolej, drogi, lotnisko, telekomunikacja, internet, PR i promocja).

W Polsce jest teraz ok. 10 takich „rdzennych” miast liczących ponad 300 tys. mieszkańców, które mogą w przyszłości wybić się na metropolie europejskie. Olsztyna nie ma wśród nich, z trudem zahacza się Lublin, Białystok i Szczecin, pewna jest tylko Warszawa, Śląsk, Trójmiasto, Wrocław, Kraków, Poznań i Łódź.

Nie pomogą nawet króliki

Na samym początku załatwia nas demografia. Olsztyn od lat nie może przeskoczyć bariery 175 tysięcy stałych mieszkańców (wg GUS: 2005 - 174473, 2006 - 174941, od 2000 roku przybyło ledwie dwa tysiące!) mając jeden z najwyższych wskaźników urodzeń w kraju (ok. 2 promille). Dane te są urzędową fikcją, bo młodzież i fachowcy przebywają za granicą. Jeśli do tego dodamy około 100 tysięcy mieszkańców powiatu, to olsztyńskiemu „rdzeniowi metropolitalnemu” wciąż daleko do 300 tysięcy mieszkańców.

Trzeba by sięgnąć po Ostródę, Szczytno i Lidzbark Warmiński - ale taki zurbanizowany obszar, to w naszych warunkach... żadne warunki do życia. Choćbyśmy mnożyli się jak króliki, uwodząc jak prezydent M. wszystkie urzędniczki, nie spłodzimy tylu obywateli do końca XXI wieku. A Olsztyn i okolice zasiedlają emeryci i renciści, którym wystarcza bliskość do hipermaketu, kościoła, cmentarza, lasu i jeziora. Im potrzebne są specyficzne usługi, związane ze zdrowiem. Więc jacy ludzie muszą się u nas urodzić bądź osiedlić, by wyciągnąć Olsztyn z marazmu? Ja wciąż takich nie widzę.

Jakie priorytety?

Autorytet w sprawach metropolii prof. Tadeusz Markowski z Uniwersytetu Łódzkiego kilka lat temu w opracowaniu „Rozwój funkcji metropolitalnych stolic pięciu województw Polski wschodniej” określił sposoby kształtowania tych funkcji. Są to: rozwój szkolnictwa wyższego i badań naukowych w powiązaniu z nowoczesną praktyką przemysłową i wysokimi technologiami (określanych jako B+ R+ T), nowoczesnego zarządzania, kultury, promocji gospodarczej i jakości życia (infrastruktura komunalno-transportowa, zdrowie i jakość środowiska).

Zatem spór, czy Olsztyn powinien rozwijać się w oparciu o rolnictwo czy o turystykę, jest sporem XIX-wiecznym, nie pasującym do tego modelu. Jest to przyczyna dotychczasowej agonii. Także istniejący przemysł: spożywczy, meblarski i oponiarski zależy od koniunktury i mody w świecie. Meblarze balansują na krawędzi opłacalności, Indykpol już zakłada swe bazy w Rosji: kto zaręczy, czy za kilka lat, gdy minie okres ulg w podatkach, także Michelin nie spakuje manatek i nie przeniesie się np. na Ukrainę? Olsztyn nie ma niczego, co przyciągałoby biznes.

Należy szukać nowych potencjałów, zakładając, że rozwój naszych czterech uczelni idzie w dobrym kierunku. Przykładów aż nadto w Europie: są to centra nowoczesnych technologii. My możemy skorzystać z dorobku choćby Wydziału Nauki o Żywności UWM. Jaskółki już są: powstały klastry, mleczarski i piwowarski, z jego udziałem. Ktoś nieśmiało dodaje mechatronikę. Miał powstać park naukowo-technologiczny, ale przepadł w urzędniczych szufladach i gestach. Ale jaskółki wiosny nie czynią. Ktoś musi wyrwać profesorów z wykładowego mozołu. Ktoś musi zachęcić ambitną młodzież do pracy na rzecz miasta. A to może zrobić ktoś, kto ma dalekosiężną wizję zarządzania jego rozwojem. Bo metropolią zarządza się inaczej, niż innymi miastami.

Szansą na rozwój mogą być tzw. centra usług zewnętrznych dla wielkich korporacji (outsourcing). Ale żeby zechcieli zamieszkać u nas nowocześni pracownicy takich firm, Olsztyn musi być miastem przyjaznym dla ludzi. Musi mieć dobrą komunikacje wewnętrzną (tramwaj, obwodnice, ścieżki rowerowe, może metro!) i zewnętrzną (drogi szybkiego ruchu), ładne osiedla z pełnią usług socjalno-bytowych i obszary nowoczesnej rekreacji (nie tylko do spacerów). Nie słyszałem o takich dalekosiężnych planach. Są tylko „studia” i kolejne pomysły na konferencje prasowe w ratuszu.

Niewykorzystana unijna szansa

Status metropolii ułatwia zdobycie w UE dodatkowych pieniędzy na rozwój miasta, twierdzą jej zwolennicy. Ale czy wykorzystujemy te, które już były? Niedoszacowanie, choćby projektu rozwoju sieci wodociągowo-kanalizacyjnej oraz niektórych ulic spowodowało, że teraz brakuje pieniędzy na ich dokończenie. Miasto będzie rozkopane, bo projekty były na miarę karłów. Przykładem jest wykorzystanie dotacji na projekty regionalne z lat 2004-2006. Jak podało niedawno Ministerstwo Rozwoju Regionalnego średnio w Polsce wykorzystano na jednego mieszkańca 2364 zł, to w naszym województwie tylko 2225 zł (najwięcej wykorzystały województwa zachodnie i mazowieckie, nawet ponad 3 tys. zł na głowę, z wyj. Opolszczyzny i Lubuskiego). Co z tego mamy w Olsztynie? Poprawianą Tuwima i Sielską? Ministerstwo ocenia więc, że nie udało się zmniejszyć różnic między najbiedniejszymi a najbogatszymi województwami (czytaj: kandydatami do metropolii).

A teraz kolejny cyrk: od dwóch lat wiadomo o prawie trzech miliardach euro z RPO 2007-2013, Polski Wschodniej, Pomocy Technicznej i innych centralnych programów unijnych, tymczasem są problemy z ogłoszeniem przetargów, bo ktoś zapomniał o odpowiednich przepisach dotyczących oddziaływania inwestycji na środowisko. Nie wiedzieli o tym nasi ministrowie, parlamentarzyści, prezydenci, marszałkowie? W falstarcie po wykonawców przegrają więc słabsi, w tym ubezwłasnowolniony seksaferą Olsztyn, którego plany (rewitalizacja pokoszarowych budynków, basen, centrum konferencyjne, nowoczesna komunikacja itp.) pozostały na papierze.

Pozostają szuwary?

Nie wystarczy budować nowe dzielnice ani nawet dwa pasy lokalnego lotniska w Dajtkach. Trzeba jeszcze wiedzieć, jakie, po co i dla kogo. O międzynarodowym lotnisku już nie wspomnę, bo nóż się w kieszeni otwiera na zaniedbania. Nawet koleją z Olsztyna szybko nie wyjedziemy (cztery godziny do Warszawy, a „w kraj” prawie same przesiadki). Olsztyn nie pełni roli węzła kolejowego, kolej go nie spaja z krajem, a dzieli: wewnątrz i na zewnątrz. Jest tylko małym lokalnym przystankiem. Więc „kudy nam” do metropolii, skoro wokół same szuwary?

Postarajmy się doprowadzić miasto do normalności, do standardu miasta przyjaznego ludziom. Status metropolii do tego nam niepotrzebny, a na cuda liczyć nie wypada. Zanadto nagrzeszyliśmy.

R E K L A M A
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte. Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.
Pracuj.pl
Olsztyn24