Ks. Marek Rybiński sdb | 2008-04-05 22:14
Pozdrowienia z Manouby (11)
W lutym odbyłem drugą podróż po Tunezji. Widziałem śliczną Tabarkę oraz to, co było po drodze. Tabarka - piękna, śliczna, cudna. Zatrzymam się jednak przy innym miejscu. Kef.
Zajechaliśmy tu nocą. Udało nam się wynająć za 20 DN niezły hotel. Wchodząc z samochodu Niegi spotkał znajomego. Okazał się być przewodnikiem, który następnego ranka postanowił nas zabrać ze swoją grupą na wycieczkę po Kefie. Miejsce przepiękne. Gdy grupa wchodziła do bazyliki z początków chrześcijaństwa (II w.), przewodnik podał dwie teorie donośnie okien w nawach bocznych bazyliki, okien skierowanych do prezbiterium, a mających połączenie nie tyle ze światem zewnętrznym, co z pokojami w charakterze zakrystii. Twór ten dla nas dzisiaj nieco dziwny, może kiedyś służący do wydawania posiłków w czasie wspólnej mszalnej agapy. W komentarzu do tych teorii ów przewodnik powiedział coś, co mnie zastanowiło: „bo wiecie, gdy chrześcijanie byli kiedyś tak radykalni, jak muzułmanie obecnie, u początków swego istnienia...”.
Tego samego dnia miałem rozmowę z muzułmanami w moim samochodzie. Wraz z Negim rozpoczęliśmy rozmowę dotyczącą wina, które wspólnie powinniśmy wypić, bo jesteśmy przyjaciółmi itp. Pozostali uczestnicy podróży zaprotestowali. - Jesteśmy muzułmanami, nie możecie tego zrobić - powiedzieli pół żartem. Ja pół żartem odpowiedziałem. - Ale przecież to dopiero radykalni interpretatorzy Koranu stwierdzili, że nie wolno pić alkoholu. Wcześniej Prorok stwierdził, że nie wolno pić alkoholu przed modlitwą, dokładnie - nie wolno być pijanym. Zatem po ostatniej wieczornej modlitwie można się napić.
Muzułmanie stwierdzili, że bardzo się mylę. Negi przybył na ratunek. - Wiem o czym mówisz - powiedział. - Tak twierdził umiarkowany odłam muzułman. I pewnie czytałeś książki francuskie, one tak traktują tę sprawę. Ale to nie jest prawda na ten temat. I tu nagle dopuścił się stwierdzenia, które zmroziło wszystkich, a we mnie wzbudziło dziwny podziw. - Ale ja i tak przecież nie jestem muzułmaninem, więc mogę się z nim napić.
Nieważne, że pozostali pasażerowie samochodu zaczęli licytować się, jak bardzo są muzułmanami z przekonania i praktyki. Do mnie dotarło to jedno stwierdzenie Nagiego, które było dla mnie jak jakieś objawienie. Tak oto przekonałem się, że urodzenie w kraju muzułmańskim nie oznacza, że jesteś muzułmaninem. Wiara pod każdą szerokością geograficzną pozostaje dziełem osobistego wyboru.
Znowu w domu. Kiedy po przyjeździe opowiadałem Krzyśkowi przeżycia z wyjazdu, ten powiedział, że w Arabii Saudyjskiej zabroniono świętować dzień św. Walentego, a dokładnie - kupowania wszelkiego rodzaju serduszek, emblematów, które związane są ze świętem zakochanych. Stwierdzono, że tego typu gadżety mogą prowadzić do grzechu. Obaj doszliśmy do wniosku, że to symptomy charakterystyczne dla kościoła katolickiego z wieków średnich. Krzysiek dodał, że taką ewolucję przeżywała każda wielka religia, i że w przeżywaniu wiary islam jest na etapie katolickiego średniowiecza. I wiecie - to chyba prawda.
Mnie natomiast zastanowił problem grzechu. Jak to właściwie jest? W średniowieczu ludzie kościoła katolickiego umierali sądząc, że są potępieni za coś, czego dzisiaj nie uważamy za grzech. Nikt z katolików nie czułby dzisiaj, że grzeszy, kupując swojej kochanej wybrance serduszko walentynkowe. Ale kiedyś myślano, że to grzech czytać niektóre arcydzieła literatury światowej. Teraz z takiego przekonania śmiejemy się. Jednak w Arabii, jeśli ktoś wiedziony uczuciem zrobi dzisiaj walentynkowy upominek, będzie żył ze świadomością grzechu. Kupując gadżet walentynkowy będzie się musiał ukrywać przed islamską kongregacją wiary, strzegącej wiary w tego samego Boga, w którego i my wierzymy. A przecież wierzymy, że łączy nasze religie ten sam Bóg.
Jak to zatem będzie z nami? Jak to będzie z moimi przyjaciółmi z Tunezji? Czy my zostaniemy potępieni za picie alkoholu, czy oni za kupowanie walentynek? Doprawdy, gdy zaczynam coraz bardziej kochać ten kraj i ludzi w nich mieszkających, gdy coraz bardziej przywiązuję się do moich przyjaciół w Tunezji, coraz bardziej zastawiam się nad ich zbawieniem. Jak to będzie?
Znam naukę Kościoła po Soborze Watykańskim II, znam naukę o „kręgach”, że chrzest nie jest jedynym wyznacznikiem kluczy do Nieba. Wiem, ze zbawienie rozgrywa się sumieniu każdego człowieka. Ale przecież był taki czas, gdy wierzono, że tylko ochrzczeni wejdą do Nieba, nikt inny. I tak umierali święci misjonarze, którzy całą swoją energię wkładali, by chrzcić jak najwięcej ludzi. Teraz wiemy, że się mylili, a dobry Bóg przyjął do Nieba znacznie więcej ludzi niż sądzono. Wiemy to dzięki współczesnej nauce Kościoła Katolickiego.
Jak zatem będzie tam, w Niebie, i jakie rzeczywiste kryterium przyjmuje Bóg, by nas tam u siebie ugościć? Na ile trzeba być muzułmaninem, by wejść do Nieba, w pojęciu chrześcijańskim? Czy jest jakaś możliwość rozgrzeszenia chrześcijanina za wypity alkohol, w pojęciu muzułmańskim, by wejść do Nieba, bo chciałbym się tam spotkać z moimi znajomymi z Tunezji? A Negi, który jest bardzo dobrym człowiekiem, a jego wiedza religijna przewyższa wiedzę wszystkich moich współpodróżników razem wziętych, którzy deklarują się muzułmanami? Co z nim będzie? Z nim, który mówi, że nie jest muzułmaninem, jedynie Arabem? Jak to będzie tam w Niebie, jeśli do niego wejdę? Pewnie dopiero wtedy tego wszystkiego się dowiem... Ale pytania pozostają te same, dręczące... A może ja za dużo nad tym grzechem się zastanawiam?
Solar, mój wielki przyjaciel, kiedyś powiedział: „Religia chrześcijańska to religia orędzia zbawienia i zmartwychwstania, a nie religia grzechu i potępienia. A grzech w naszych rozważaniach zajmuje miejsce główne i wszechwładne. Interesuje nas, za co będziemy potępieni, a nie pamiętamy, że prócz 40. dni postu, jest 5 tygodni wielkanocnych. Kochamy pieśni wiekopostne, a czas po rezurekcji jakoś przemija w kościele bezszelestnie”. Solar zawsze ma racje. Zatem chyba muszę zmienić swoje podejście. Może wtedy pozbędę się niektórych dręczących mnie pytań... Zdecydowanie muszę nawrócić w tym wielkim poście (choć to nie jest łatwe, już złamałem wielkopostne postanowienie zupełnie przypadkiem)...
Na zakończenie podzielę się przeżyciami z ostatnich chwil. Właśnie dostałem wiadomość, że w „Tygodniku Powszechnym” chcą wydrukować jeden z moich tekstów. Mam nadzieję, że ta gazeta nie schodzi na psy, gdy już decydują się na wydrukowanie mnie. Po drugie, dostałem wiadomość z Głównej Szkoły Handlowej w Warszawie, iż poszukują rekolekcjonisty, i czy bym się nie zgodził. Odpisałem im grzecznie, że i owszem, ale to by ich drogo kosztowało, bo bilety do Polski są drogie. Jedyne, co nie daje mi spokoju, to jak oni doszli do mojej osoby? Przecież dla mnie prowadzenie wiejskich rekolekcji to już nobilitacja (chodzi mi o miejsce głoszenia, nie audytorium), a co dopiero mówić na prawdziwym uniwersytecie. To by się krowy w mojej oborze uśmiały. Po trzecie, właśnie wróciłem sprzed telewizora. Oglądałem „Wiadomości” z Krzyśkiem, po polsku.
Nie ma dyrektora. Wyjechał do swojej rodzinnej Anglii na wypoczynek i zobaczyć swoją ciężko chorą siostrę. Zatem możemy pozwolić sobie na oglądanie wiadomości po polsku. Krzysiek kończąc oglądanie wiadomości podsumował je: „ależ to życie w Polsce jest szare”. Nie wiem dlaczego, ale w kontekście ostatnich przeżyć, to zdanie wywołało we mnie zadławienie śmiechem. A gdy przypomniałem sobie jeszcze jego wczorajszy tekst, na kanwie reklamy „Szansy na sukces”, w której brał udział zespół „Lady Pank”, a potem jego komentarz do możliwości mojego wyjazdu do Polski w ramach głoszenia rekolekcji: „fajnie, to przywieziesz szynkę” - mój śmiech mało mnie nie zabił. (cdn)
Z D J Ę C I A
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte.
Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.