Olsztyn24

Olsztyn24
03:16
02 listopada 2024
Bohdany, Ambrożego

szukaj

Ludzie

Polityka

Finanse

Inwestycje

Transport

Kultura

Teatr

Literatura

Wystawy

Muzyka

Film

Imprezy

Nauka

Oświata

Zdrowie

Bezpiecz.

Sport

Bez barier

Wypoczynek

Religia

Personalia

NGO

BWA

FWM

MBpG

MWiM

MBP

WBP

OPiOA

T.Jaracza

Co?Gdzie?

Wideo

Galeria

Tadeusz Iwiński | 2014-10-23 15:25

Pasmo błędów koalicji PO-PSL

Olsztyn
 

„Błąd łatwiej dostrzec niż prawdę, bo błąd leży na wierzchu, a prawda w głębi” - tak ujmował tę oczywistość już Johann Wolfgang Goethe. Gdy następuje zaś swoista kumulacja owych błędów, z czym mamy właśnie do czynienia w ostatnim czasie w przypadku rządzącej od 7 lat nad Wisłą koalicji, to owo wrażenie staje się dojmujące.

Nie sięgając zbyt głęboko nie da się pominąć tzw. afery taśmowej. Do dziś niewyjaśniona - mimo zapewnień Donalda Tuska i Bartłomieja Sienkiewicza - nie rozwijała się raczej według scenariusza napisanego cyrylicą. Ośmieszyła ona niektóre polskie służby i osobiście zwłaszcza je nadzorującego, a podsłuchanego szefa MSW, prawnuka naszego wieszcza. Wybór polskiego premiera na przewodniczącego Rady Europejskiej i będące tego konsekwencją zmiany w rządzie dały koalicji PO-PSL szansę na „przełknięcie” tej żaby. Ponadto tak się akurat przypadkowo złożyło, iż zdemaskowano rosyjskich szpiegów, a więc pojawił się dowód na trzymanie wszystkiego pod kontrolą.

Przywrócony spokój został jednak zburzony oratorskim popisem ministra rolnictwa Marka Sawickiego, który określił rolników - nie mogących się doczekać obiecanych godziwych rekompensat unijnych za straty spowodowane embargiem Rosji na naszą żywność i owoce - „frajerami”. Wzburzyło to nie tylko dużą część mieszkańców wsi, którzy logicznie utrzymywali, iż skoro polski rząd najgorliwiej z całej Unii Europejskiej opowiadał się za wprowadzeniem sankcji wobec naszego największego wschodniego sąsiada, to powinien mieć wiedzę oraz wyobraźnię, aby właściwie przygotować się na kontrdziałania. Okazało się jednak - i to na miesiąc przed wyborami samorządowymi, mającymi szczególne znaczenie dla PSL - że to nie nastąpiło. Rolnicy więc nie „kupili” przedłożonej oferty zostania „biznesmenami” i zgodnie ze staropolską maksymą, że „lepszy wróbel w garści niż kanarek na dachu” preferowali inne rozwiązanie.

W „sukurs” Sawickiemu pospieszył jednak nowy marszałek Sejmu Radosław Sikorski, któremu szef resortu rolnictwa powinien chyba wysłać kosz kwiatów za to, że zszedł z pierwszej linii „strzału”. Jego wypowiedź dla amerykańskiego portalu „Politico” o tym, jak to Władimir Putin zaproponował w lutym 2008 r. Donaldowi Tuskowi, składającemu pierwszą wizytę oficjalną na Kremlu, udział w swoistym „rozbiorze” Ukrainy (m.in. „odzyskanie” przez Polskę Lwowa) wywołała polityczną burzę. Niegrzeczne potraktowanie zaś przez byłego szefa dyplomacji dziennikarzy oraz późniejsze dementi kluczowego fragmentu „newsa” przepełniły czarę goryczy.

Od początku wyrażałem wątpliwość co do prawdziwości tych słów byłego ministra spraw zagranicznych. Prezydent Rosji, kończący swą drugą kadencję, miałby nieznanemu mu osobiście, nowemu premierowi Polski, proponować wspólne działania na Ukrainie, na której wówczas Kreml zachowywał swoje wpływy - i to jeszcze przed konfliktem w Gruzji? Nie tylko „pachniało” to egzotyką, ale raz jeszcze potwierdziło sformułowaną w XVII w. przez księcia Francois de la Rochefoucauld maksymę, że „Prawda nie sprawia tyle dobrego, ile złego powodują jej pozory”! Późniejsze wyjaśnienia, iż przecież Putin dwa miesiące później mówił podobnie na szczycie NATO w Bukareszcie nie wytrzymują krytyki, gdyż wówczas w Rumunii rosyjski przywódca rzeczywiście wyrażał się niepochlebnie o Ukrainie, lecz nie kwestionował przecież jej granic.

Obecny marszałek Sejmu, jak widać niewiele nauczył się z afery taśmowej. Ponadto - co w Polsce zupełnie nie jest dostrzegane - nolens volens wpisał się on w prowadzoną właśnie w USA ostrą kampanię przed wyborami 4 listopada br., w których wyłoni się nową Izbę Reprezentantów, 1/3 Senatu oraz wielu gubernatorów. Chodzi o to, iż Republikanie (do których Sikorskiemu zawsze było dużo bliżej niż do Demokratów) zdecydowanie krytykują prezydenta Obamę, m.in. za zbyt uległą politykę wobec Rosji. I jeśli prawica amerykańska odzyska choć 6 miejsc w Senacie, to będzie kontrolować obie izby Kongresu, co niemal sparaliżuje poczynania Demokratycznej głowy państwa (ta partia jest w jakimś stopniu w Stanach Zjednoczonych odpowiednikiem europejskiej socjaldemokracji).

W jednej sprawie chcę jednak wziąć w obronę aktualnego marszałka Sejmu. Otóż publiczne strofowanie go przez premier Ewę Kopacz (w tym jestem zgodny z Władysławem Frasyniukiem) jest ewidentnie sprzeczne z duchem obowiązującej Konstytucji RP. I nie chodzi bynajmniej o to, kto jest „którą” osobą w państwie. W Polsce to Sejm KONTROLUJE rząd, a nie odwrotnie. To, iż ta kontrola przez lata premierostwa Donalda Tuska bardzo osłabła, a obecna szefowa rządu z tym w pełni się godziła jako kierująca tą Izbą, stworzyła sytuację, która jak najszybciej winna ulec ZMIANIE. Ewentualne zaś polityczne wnioski może wyciągać sama Platforma Obywatelska.

Całe to ostatnie wydarzenie - mimo zaprzeczeń obecnego ministra spraw zagranicznych i prezydenta RP - niestety oznacza jednak określone straty dla Polski. Dlatego też nie da się zamknąć tej „szuflady”.

Na domiar złego ze społecznego punktu widzenia trwa swoisty taniec świętego Wita, w wykonaniu PSL i części PO, związany z ratyfikacją Konwencji Rady Europy „o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej”. Ratyfikowały ją nawet Turcja oraz Bośnia-Hercegowina. W Polsce natomiast - mimo tego, że w końcu wiosną tego roku Rada Ministrów przedstawiła odnośny projekt ustawy i popiera ją też prezydent - proces jest daleki od zakończenia. Prawna, a w istocie proceduralna obstrukcja okazuje się niestety skuteczna i kobieca „droga przez mękę” się wydłuża. Z naruszeniem procedury legislacyjnej zaaprobowano poprawki zgłoszone przez PiS i Sprawiedliwą Polskę stwierdzające, iż „nie ratyfikuje się tej Konwencji”. A przecież kto nie chce tej ratyfikacji powinien po prostu głosować przeciwko niej. W dniu słynnych konferencji prasowych marszałka Sikorskiego, na wspólnym posiedzeniu dwóch komisji sejmowych (spraw zagranicznych oraz sprawiedliwości i praw człowieka) przegłosowano dziwaczny wniosek o sprawdzenie zgodności tej Konwencji z polską Konstytucją. I to głosami kilkorga posłów Platformy Obywatelskiej, w tym Jacka Rostowskiego i Lidii Staroń. Dowodzi to m.in. tego, iż kierownictwo PO nie kontroluje własnego klubu parlamentarnego.

Finalnym „kwiatkiem do kożucha” stało się podjęcie decyzji przez nowego Ministra Administracji i Cyfryzacji o zwiększeniu o ponad 23 mln zł. (do kwoty ponad 118 mln) środków przeznaczonych na Fundusz Kościelny w roku 2015. Wszystko to pokazuje rozmijanie się programu i obietnic koalicji z rzeczywistością. To może zniweczyć tzw. efekt Tuska, związany z jego awansem w strukturach unijnych oraz próby nadania znamion „świeżości” rządowi „starej” koalicji P0-PSL przez Ewę Kopacz. Te formacje zdają się bowiem zupełnie zapominać o celnej refleksji Szekspira, że „Najlepszych ludzi uformowało NAPRAWIANIE WŁASNYCH BŁĘDÓW”.

Tadeusz Iwiński

R E K L A M A
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte. Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.
Pracuj.pl
Olsztyn24