Olsztyn24

Olsztyn24
16:34
01 listopada 2024
Wszystkich Świętych

szukaj

Ludzie

Polityka

Finanse

Inwestycje

Transport

Kultura

Teatr

Literatura

Wystawy

Muzyka

Film

Imprezy

Nauka

Oświata

Zdrowie

Bezpiecz.

Sport

Bez barier

Wypoczynek

Religia

Personalia

NGO

BWA

FWM

MBpG

MWiM

MBP

WBP

OPiOA

T.Jaracza

Co?Gdzie?

Wideo

Galeria

Marek Książek/Extra Sukces | 2008-03-03 10:24

Oczami pioniera: Kolejarze z pierwszych lat

Olsztyn
Rozmówca na tle wiaduktu, z którego pierwszy raz zobaczył panoramę Olsztyna (foto: Marek Książek)

Rozmowa z dr. Feliksem Walichnowskim, autorem szykowanej do druku książki „Dywersanci i konspiratorzy z Mazur”

- Dziewiętnastego lutego minęła kolejna rocznica przybycia do Olsztyna pierwszej po wojnie 42-osobowej grupy polskich kolejarzy z Białegostoku? Potem były inne, w tym stuosobowa. Ilu faktycznie kolejarzy tu przybyło?

- Ceniony przeze mnie prof. Bohdan Łukaszewicz podaje, że ta pierwsza liczyła tylko 20 kolejarzy. Doszedłem, że ta różnica bierze się stąd, iż niektórzy pamiętnikarze do grupy z Białegostoku zaliczają tych, którzy w czasie wojny pracowali jako niewolnicy na kolei w Allenstein i w 1945 roku tu zostali. Natomiast ja byłem jednym z grupy „stu” przybyłej w marcu 1945 roku z Warszawy. Liczba 100 jest umowna, ponieważ niektórzy delegowani kolejarze zrezygnowali z podróży w nieznane, zaś kilku innych dołączyło do nas po drodze.

- A Pan był w niej najmłodszym, bo ledwie 16-letnim uczestnikiem?

- I mam tę przewagę nad resztą, że jeszcze żyję... A na poważnie to bez przerwy spotykam się z ignorancją autorów piszących o pionierach, którym mylą się fakty, daty i liczby. Jeden z tych pamiętnikarzy w wydanej w zeszłym roku książce „Ostródzianie o swoim mieście” pisze, że pionierska grupa kolejarzy z Warszawy przybyła do Ostródy w liczbie 98 osób, podróż do Olsztyna trwała trzy dni i rozpoczęła się na początku marca 1945 roku, a w Olsztynie „zatrzymano się ponad tydzień i stąd do Ostródy wyjechano około 20 marca...” Z kolei pamiętnikarka Krystyna Kowalska dodaje, że transport kolejarzy z Warszawy „składał się ze 150 osób” i że podróż z Warszawy do Olsztyna trwała „chyba tydzień.

- Pamięć ludzka jest zawodna.

- Zgoda, ale na przykład szanowany historyk Edward Martuszewski w książce „Nawet kamień” z 1965 roku zamieścił na ten temat taką relację: „Z Warszawy wyjechało nas około stu osób, wszyscy kolejarze - opowiadał niedawno Kazimierz Preis. - W Legionowie lokomotywę z naszego pociągu zabrano do transportu wojskowego. Prawie cała grupa zawróciła do domu. Zostało jedynie sześciu upartych, mieliśmy w kieszeniach delegacje do dyrekcji kolei w Olsztynie i postanowiliśmy dojechać na miejsce. Nasza podróż trwała od 10 do 21 marca... W Olsztynie jako warsztatowców skierowano nas do Ostródy (...) W Ostródzie wraz z nami było już około stu kolejarzy...”

- Istotnie, mało to wszystko czytelne, nielogiczne nawet.

- Żeby bardziej zamieszać dodam, że mam dokument urzędowy, na którym zaświadcza się, że w Warsztatach Wagonowych w Ostródzie zostałem zatrudniony 10 marca 1945 roku! A faktem jest, że do Olsztyna wjechałem na węglarce lokomotywy, tak dla fasonu, dopiero 28 marca. Skąd ta różnica? Po prostu tyle, czyli ponad dwa tygodnie trwała nasza podróż z Warszawy. W Olsztynie koczowaliśmy dwa dni, a potem w stuosobowej grupie, w której była pani Kowalska i pan Preis, pojechaliśmy do Ostródy.

- Mając 16 lat pewnie traktował Pan tę podróż „na dziki Zachód” jako przygodę?

- W tym wieku najpierw myśli się o napełnieniu żołądka, potem o wesołym spędzeniu czasu po pracy, poznaje ludzi, w tym coraz chętniej płci odmiennej, a dopiero na końcu stara się o wyższy poziom na drabinie społecznej i zawodowej.

- Jakieś pikantne szczegóły z życia pioniera opisze Pan w najnowszej książce?

- Takich pikantnych już nie, bo wcześniej podałem je w innych publikacjach. Na przykład o pierwszej miłości. To była dziewczyna z akcji „W” o imieniu Stacha. Grała na harmonii, a jej matka smażyła dla mnie jajecznicę, bo przywiozła ze sobą kury. Poza tym występowałem na scenie Związku Zawodowego Kolejarzy w roli kowala, który nie wypowiada ani jednej kwestii. Często po ciężkiej pracy popijałem wódeczkę w podrzędnych knajpach lub nad jeziorem z kompanami, którzy wyrośli na szacownych profesorów, wysokich stopniem oficerów lub znanych sportowców.

- Z tymi pierwszymi kolejarzami spotyka się Pan jeszcze?

- Niestety, ale chyba z naszej „półki” już nikt nie żyje, a jeśli nawet, to raczej nie nadaje się do spotkań towarzyskich.

- Ale Ostródę chyba Pan odwiedza?

- Turystycznie często, zaś oficjalnie ostatnio byłem na ostródzkim zamku w 2005 roku. Powiedziałem wtedy przedstawicielom władzy, że zacierają ślady niepodważalnych i ważnych dla miasta dokonań pionierów a sławią tych, którzy niechlubnie zapisali się w powojennej historii tego miasta i powiatu. Od tej pory nie jestem tam zapraszany.

Rozmawiał: Marek Książek

R E K L A M A
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte. Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.
Pracuj.pl
Olsztyn24