Olsztyn24

Olsztyn24
06:24
24 listopada 2024
Emmy, Jana

szukaj

Ludzie

Polityka

Finanse

Inwestycje

Transport

Kultura

Teatr

Literatura

Wystawy

Muzyka

Film

Imprezy

Nauka

Oświata

Zdrowie

Bezpiecz.

Sport

Bez barier

Wypoczynek

Religia

Personalia

NGO

BWA

FWM

MBpG

MWiM

MBP

WBP

OPiOA

T.Jaracza

Co?Gdzie?

Wideo

Galeria

Elżbieta Mierzyńska | 2012-08-29 16:24
Moim zdaniem nie było źle

Lato w Olsztynie

Olsztyn
Olsztyńskie Noce Bluesowe - sztandarowa impreza Olsztyńskiego Lata Artystycznego

Raczej nie narzekam na ofertę artystyczną, zdecydowanie zaś narzekam na monotonną i dość przez to skromną ofertę gastronomiczną Starego Miasta (wyjątki są w skali mikro), narzekam na pozamykane lokale, na ubankowioną ulicę Staromiejską, na brak miejsc do działań artystycznych w sytuacji, gdy plenerowe warunki stają się nieznośne, a poza tym żałuję, że Olsztynowi brakuje możliwości infrastrukturalno-finansowych na zorganizowanie jednego dużego wydarzeniowego koncertu wielkiej marki i dla dużej widowni tak, by dudniło o tym echo w kraju i dalej.

W ofercie lata 2012 w Olsztynie najbardziej podobała mi się RÓŻNORODNOŚĆ, co oczywiście nie odpowiada tym, którzy lubią słuchać tylko jednego rodzaju muzyki czy odbierać tylko jeden rodzaj teatru i stawiają w sieci „lajki” swoim pupilom. Ci wypisują w komentarzach: nuuuuda, żenada, zmarnowane pieniądze, a nawet „spieprzej dziadu” - dla podkreślenia niechęci wobec organizatorów. Ja latem jestem bardziej niż zwykle otwarta do przyglądania się wszystkiemu, temu co znam i temu, co poznaję, czasem próbuję pojąć to, co niepojęte lub dziwaczne wręcz.

Ze sztandarowej imprezy lata, czyli Olsztyńskich Nocy Bluesowych, zapamiętam zespół Wolna Sobota z Poznania, który po prostu dobrze grał bluesa i miał dobre teksty w języku polskim (a to rzadkość, bo jak ludziska śpiewają w języku angielskim mniej treść słuchaczom przeszkadza, ponieważ i tak jest obojętna). Poza tym zapamiętam recital gwiazdy Boby’ego Rush’a - 50-letni staż na scenie, kondycja eksportowa i do tego dwie tancerki - tak puszyste w budowie ciała, że nie mogłam wyjść ze zdumienia, dopiero przy trzeciej zmianie kostiumu pojęłam w czym rzecz - w tym, żeby niczym się nie przejmować i BYĆ SOBĄ.

Bardzo cenię KREATYWNOŚĆ młodych (choć wiek nie jest jedynym argumentem jak wiemy) ludzi z ekipy Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie, którzy zorganizowali festiwale: Trzydniówka Teatralna, Festiwal Improwizacji Dzianie Się i trakt filmowy, bo są to rzeczy poza komercyjnym szablonem. Program oceniam w wymienionych festiwalach jako inspirujący, choć zapewne nie dla każdego. Kto bowiem słucha pop, eksperymentu nie szuka. Oczywiście swoją wagę miały też inne pozycje, ale ja skupiam się na tych „dziwnych”. Lubię INNOŚĆ.

W Trzydniówce Teatralnej na moją wyobraźnię zadziałał Teatr Formy Pandora - noc w fosie zamkowej, kulisty i obrotowy szkielet scenerii, w której trwa dramat, człowiecza walka ze słabościami. Mocne przedstawienie w warunkach dla publiczności survivalowych. EKSPRESJA. Wcześniej w tym miejscu popis dał teatr ognia Asura - ale tutaj akurat efekty są przewidywalne, choć dzięki muzyce stają się teatrem i budują dla oka ładne show. W Trzydniówce zobaczyć też można było olsztyńską grupę Pryzmat - znam ją dobrze, młodzi, zdolni, podziwiam zapał, inwencję, choreografie z ogrywaniem miejsc.

W festiwalu Dzianie Się - właściwie wszystko było WYSZUKANE. Bardzo podobał mi się EKSPERYMENT wideo-ruchowo-dźwiękowy zaprezentowany pod koniec pokazów w byłym kinie Awangarda (skomplikowana nazwa grupy i nie mniej trudny opis scenariusza zdarzeń) - telewizory, dvd, jęk instrumentów i niby instrumentów, ruch sceniczny. Jeden jazgot artystyczny, trzeba w nim być, by to poczuć niemalże jak dotyk na sobie. Następnie w mokrym i zimnym amfiteatrze dosłownie garstka ludzi i koncert śląskich muzyków Nowica 9 - i pytanie o to, czy widownia świadczy o jakości artystów? Nie. Poziom zespołu był bardzo wysoki, granie arytmiczne, duet dwóch basów, intrygujący śpiew, tylko że na widowni było pusto - ludzie w tym czasie kryli się już w barach, a pewnie nazwa grupy niewiele mówiła („lubię tylko te piosenki, które znam” - to też w Olsztynie jest barierą)... Więcej szczęścia miało Trio Parampam Pam - muzycy grali na Targu Rybnym, więc ludzie z ogródków barowych uzupełniali widownię. Muzyka nieco transowa, bardzo młoda, pragnęło się w niej niekiedy porządnej solówki, ale i tak zespół konsekwentnie drążył klimat, drążył - i zatrzymał w nim słuchaczy. Absolutnie nie zapomnę rotundy z rusztowania z ekspozycją twarzy Chrystusa - „Xerogra - proces” Waldemara Greckiego. Instalacje oglądałam wewnątrz i na zewnątrz rotundy, a potem wracałam, by jeszcze raz to zrozumieć.

W trakcie filmowym, oprócz świetnego pomysłu na kino pod niebem, zachwycił mnie przede wszystkim pomysł na koncert muzyki z polskich filmów w wykonaniu muzyków z Polski i USA. To był dobry kawał porządnej muzy jazzowej.

I teraz na zakończenie, na marginesie niejako oraz nie bez powodu, dodam, że w Olsztynie odbywają się także Elektroniczne Pejzaże Muzyczne - po raz ósmy (na tej scenie zagrali dotąd sprawdzeni muzycy z 14 miast kraju), to jeden z najdłuższych w Polsce cykli z tym rodzajem sztuki niszowej. Tego lata w olsztyński projekt zaangażowanych było 27 osób (muzyka, głos, taniec, film) w tym gość specjalny - Steve Schroyder (kiedyś legendarna grupa Tangerine Dream) oraz młoda choreografka teatralna z Rosji Tatiana Asmolkova. I teraz uwaga dla wątpiących - jeśli mimo nieżyczliwej pory, jaką jest godz. 23, mimo niepopularnej lokalizacji, jaką jest ulica Dąbrowszczaków oraz mimo paskudnej aury, przychodzą ludzie, to chyba warto robić takie rzeczy (tylko może niekoniecznie w warunkach zimnej nocy?). NISZA także ma odbiorców.

Pod rozwagę zostawiam rozwiązanie problemu z niedosytem, jaki pozostał u ostrych krytyków. Mam świadomość tego, że wielu ludziom chciało się mieć inne lato i innych artystów. Rozumiem, ale też ponownie zauważę, że Olsztynowi brak miejsc do systematycznej prezentacji twórców na różnych scenach przez okrągły rok (MOK ani CEiIK tego nie wchłoną) oraz brak możliwości na jedno wielkie markowe wydarzenie z najwyższej półki. Wtedy krąg usatysfakcjonowanych byłby większy. Mam też wrażenie - to uwagi nie w stronę MOK, organizatora Olsztyńskiego Lata Artystycznego, ale natury ogólnej - że brakuje mocy na przedsięwzięcia odważne. Np. dlaczego nie gramy na dachu byłego pedetu, taki tam wielki taras... Dlaczego nie gramy w koszarach - kiedyś zagrały teatry zawodowe i nie zapomnę wrażenia! Dlaczego nie gramy w filharmonii lub choćby na jej wygodnych schodach - co by przeszkadzało np. mieć tam koncert hip-hopowy Zielonych Płuc Polski? Dlaczego marudzimy?

Tak myślę - a póki co czekam na następne projekty. Dla mnie im dziwniej - tym lepiej, ciekawiej. Niech się dzieje. Zawsze warto na chwilę odkleić się od komputera czy telewizora, by przy okazji np. Dziania Się z kim POROZMAWIAĆ w realu.

R E K L A M A
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte. Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.
Pracuj.pl
Olsztyn24