Pokażcie mi pacjenta, który nie byłby szczęśliwy, kiedy opuszcza szpitalną salę po operacji i to o własnych siłach, a nie nogami do przodu. A co robi człowiek szczęśliwy, na dodatek przekonany, że uciekł spod łopaty nie tyle dzięki sile własnej woli (to też się zdarza), co warsztatowi i talentowi lekarza?
Temu facetowi (niewieście), który pięć czy sześć lat wkuwał łacińskie słówka i uczył się rozróżniać wątrobę od śledziony, a przede wszystkim zdobywał wiedzę niezbędną do leczenia ludzkich narządów? Człowiek szczęśliwy gotów byłby pana doktora nie tylko w rękę ucałować.
Tak samo jak najbliższa rodzina pacjenta, bo bliski to jest bliski i zrobimy wszystko, by go ocalić. Już wtedy, gdy z groźną chorobą trafi do szpitala. Tak jak ci ludzie, którzy płacili doktorowi G. w zamian za to, by zechciał przyspieszyć operację, a co skrupulatnie zarejestrowały kamery CBA.
W ostatnim czasie głośne stało się wyznanie Janusza Kochanowskiego, Rzecznika Praw Obywatelskich, który za operację swojej matki dał lekarzowi filiżankę Rosenthala, bo „pan doktor lubił porcelanę”. I to nie byle jaką, ponieważ podobno taka filiżanka kosztuje z 500 zł. Kiedy media rzuciły się na RPO, ten zaraz zaczął się dyskretnie wycofywać i mówić, że to była ironia, ot, taki żart. Co bardziej złośliwi porównali ten przypadek do sprawy dr. G. dający mu znakomite alibi. „Ja nie dam się ustawić przeciw IV RP” - krzyknął jednak dr Kochanowski, bo to wytwór tego „układu”, nawet nie profesor.
Na zlecenie pewnego pisma ogólnopolskiego robiłem raport na temat prezentów dla osób publicznych, w tym lekarzy, przepytując na tę okoliczność ludzi różnych profesji. Generalnie pacjenci nie mieli nic przeciwko twierdząc, że to ich sprawa, jak chcą podziękować za leczenie, zwłaszcza za uratowanie życia. W żaden sposób kwiatów, bombonierki czy nawet butelki koniaku nie traktują jako łapówki.
To tylko wyraz ich wdzięczności. Potwierdził to Marian Filar, profesor prawa karnego UMK w Toruniu, który powiedział mi, że ta dyskusja jest postawiona na głowie. Argumentował: Jeśli po udanej operacji poprowadzę lekarza do okna i powiem mu: „Doktorze, ten mercedes jest pański”, to jest to wyłącznie sprawa między nami i kwestia etyki tegoż lekarza. Bo łapówka jest tylko wtedy, gdy wręczamy ją z zamiarem wpłynięcia na osobę pełniącą funkcję publiczną, aby wykonała tę czynność z korzyścią dla nas. I nieważne, czy jest to pół miliona złotych, czy pół litra czystej.
Inne zdanie na ten temat ma natomiast dr Leszek Dudziński, przewodniczący Warmińsko-Mazurskiej Okręgowej
Izby Lekarskiej. Namawia on otóż kolegów, aby po leczeniu w ogóle nic nie przyjmowali, nawet kwiatów. Bo ktoś w podzięce wręczy kwiaty, a jak media zapytają w sondażu, czy daje pieniądze służbie zdrowia, odpowiada: „Tak”. A przecież pieniądze ma dać lekarzom minister Ewa Kopacz. I to tyle, żeby wystarczyło na cały serwis Rosenthala.
******
Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich, o tym, czy koniak albo perfumy wręczone lekarzowi po operacji to łapówka:- Nie, to są pewne zwyczajowo przyjęte rzeczy, które budzą wątpliwości. Przepraszam, ja 40 lat uczyłem na wydziale prawa i to jest jeden z klasycznych przykładów w moich wykładach i seminariach, że istnieją okoliczności wyłączające odpowiedzialność, jak na przykład zwyczaj. Sam, kiedy mojej mamie robiono operację, dałem filiżankę Rosenthala, bo lekarz lubił porcelanę. Jak miałem wyrazić wdzięczność za to, co zrobił dla mojej matki, i pragnienie, żeby się nią opiekował? No, dajemy kwiaty, koniak, czekoladki.rozmowa w Radiu ZET