... bo te pojawiają się w drogach jak na zawołanie. Najgorzej będzie jednak dopiero wtedy, gdy przyjdzie odwilż.
Historia powtarza się co roku. Najpierw śnieg i mróz, później odwilż i nasze drogi zaczynają przypominać najdorodniejszy ser szwajcarski. Kierowcy już łapią się za głowę na myśl o tym, jak nasze ulice będą wyglądać po ustąpieniu mrozów. Przedsmak tego można było poczuć jeszcze w styczniu, kiedy po chwilowych, niewielkich mrozach, temperatura wzrosła powyżej zera. Na najbardziej zniszczonych ulicach przybyło od kilku do kilkunastu nowych dziur.
Drogowcy, jak twierdzą, robią co mogą. Na razie czekają na poprawę pogody.
- W tej chwili przygotowujemy się do naprawy. O kolejności napraw ulic decyduje stan nawierzchni. W pierwszej kolejności są wykonywane naprawy tych miejsc, w których istnieje ryzyko zagrożenia bezpieczeństwa uczestników ruchu - wyjaśnia Paweł Pliszka, rzecznik Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów.
Na razie nie wiadomo ile będą kosztować tego typu prace.
- To zależy od tego ile dziur powstanie - dodaje Pliszka.
Wiadomo natomiast ile do tej pory drogowcy wydali na utrzymanie miejskich dróg w czasie zimy.
- Od pierwszego dyżuru, który miał miejsce w październiku, wydatki wyniosły prawie 1,15 mln złotych. Z tego ponad 560 tys. to koszt soli drogowej - wylicza rzecznik MZDiM.
To i tak nic w porównaniu z rokiem ubiegłym. Poprzednia zima kosztowała miasto prawie siedem milionów. Pomimo, że od dwóch tygodni w kraju panują siarczyste mrozy, a synoptycy na najbliższe dni zapowiadają miejscami spore opady śniegu, nic nie wskazuje na to, by w tym roku wydatki osiągnęły choć połowę tych z poprzedniej zimy.
To czy tak będzie, zależy głównie od opadów. Ich brak nie oznacza jednak braku jakichkolwiek wydatków.
- Oczywiście w trakcie takiej pogody, jak ostatnio, angażujemy mniej sprzętu i zużywamy mniej materiału, jednak niemal codziennie coś robimy. Przede wszystkim co kilka dni istnieje konieczność posypania piaskiem chodników lub dróg w III kolejności utrzymania. Na nich może leżeć warstwa ubitego śniegu - tłumaczy Pliszka.
W trakcie jednego „mroźnego” dyżuru drogowcy zużywają od 15 do 25 ton materiału. Od początku zimy zużyto go już ponad 2 tysiące ton.
- Nie wliczając kończącego się tygodnia na ulice Olsztyna wysypaliśmy ok. 320 ton piasku, 750 ton mieszanki piasku z solą i 1050 ton soli - mówi rzecznik.
Jak zapewnia Paweł Pliszka, o kolejne tygodnie olsztyniacy nie mają się co martwić. - Zapasy soli wynoszą ponad 1000 ton. Piasek jest uzupełniany na bieżąco w zależności od potrzeb.