Olsztyn24

Olsztyn24
06:26
24 listopada 2024
Emmy, Jana

szukaj

Ludzie

Polityka

Finanse

Inwestycje

Transport

Kultura

Teatr

Literatura

Wystawy

Muzyka

Film

Imprezy

Nauka

Oświata

Zdrowie

Bezpiecz.

Sport

Bez barier

Wypoczynek

Religia

Personalia

NGO

BWA

FWM

MBpG

MWiM

MBP

WBP

OPiOA

T.Jaracza

Co?Gdzie?

Wideo

Galeria

Tadeusz Iwiński | 2012-01-27 23:47

ACTA odłożyć ad acta!

Olsztyn
 

„Życie jest nieprzerwanym ciągiem fałszywych sytuacji” - akcentował często Thoronton Niven Wilder, wybitny acz słabo u nas znany amerykański powieściopisarz i dramaturg, autor m.in. „Kabały” i „Kobiety z wyspy Andros”. To powiedzenie jak ulał pasuje do tego, co się dzieje w Polsce, ale i gdzie indziej, w związku wielce kontrowersyjnym porozumieniem o zwalczaniu podróbek w handlu światowym ACTA (Anti-counterfeiting Trade Agreement). Zostało ono 5 lat temu zawarte przez 10 najbardziej rozwiniętych państw Ameryki Płn., Dalekiego Wschodu, Oceanii (w tym USA, Kanadę, Japonię, Australię, a z Europy jedynie Szwajcarię) z zamiarem przystąpienia doń innych podmiotów, zwłaszcza Unii Europejskiej. Podpisanie tego dokumentu przez panią ambasador w Tokio, w imieniu rządu RP, w czwartek o trzeciej nad ranem naszego czasu, wzmogło protesty (sam dostawałem po kilkaset e-maili dziennie w tej sprawie), a także demonstracje internautów - szczególnie młodych ludzi - w skali całego kraju, jakich nie było od bardzo wielu lat. Na szczęście do ratyfikacji ACTA przez Sejm jest daleka droga i wierzę, że w obecnej postaci tego dokumentu w ogóle to nie nastąpi.

Wydarzenia ostatnich dni zaskoczyły niemal wszystkich, ale bodaj najbardziej polski rząd, który nie przeprowadził ws. ACTA poważnych konsultacji społecznych, a premier Tusk - będący od miesiąca w najgorszej formie w toku swej politycznej kariery (przeprowadzenie w fatalnym stylu ustawy o refundacji leków, niespodziewanie zmienne stanowisko co do przyszłości Unii Europejskiej, poparcie działań Viktora Orbana na Węgrzech, naruszających w sposób jaskrawy standardy demokratyczne) wypowiedział słowa, których zapewne teraz żałuje - o szantażu ze strony tych, co łamią prawo w sieci oraz dokonują ataków hakerskich na strony różnych instytucji państwowych. Zagubili się nawet: Michał Boni - minister ds. trudnych i Bogdan Zdrojewski, należący do silniejszych ogniw aktualnej, nie zawsze profesjonalnej ekipy władzy. To rzeczywiście fenomen, gdyż na taką skalę w Polsce nie wystąpiły protesty nawet w kontekście rosnącego bezrobocia, upowszechniających się umów „śmieciowych”, poważnego wzrostu cen (w tym paliwa) oraz pogłębiających się dysproporcji społecznych.

Obrona własności intelektualnej i praw autorskich - zarówno w układzie makro, jak i mikro - to oczywiście rzecz potrzebna. Ale próba wyeliminowania piractwa w sieci (nota bene takiego pojęcia nie ma dotychczas w polskim prawie) niejako przy okazji doskonalenia mechanizmów przeciwstawiania się podróbkom, zrodzona w Stanach Zjednoczonych, wydaje się kaleka. Co więcej, ACTA powstało w wyniku nacisków i zwykłego lobbingu wielkich firm oraz grup kapitałowych i niezbyt przystaje do rzeczywistości europejskiej, a także do oczekiwań zwykłych użytkowników internetu. Ale nawet za Oceanem wstrzymano finalne prace nad projektami SOPA (ustawa o powstrzymaniu piractwa internetowego) i PIPA (ustawa o ochronie własności intelektualnej), a we Francji ogromny spór toczy się wokół projektu HADOPI, przy czym nie chodzi jedynie o sytuację przed wyborami prezydenckimi nad Potomakiem i Sekwaną.

Prof. Ewa Łętowska - najlepszy rzecznik praw obywatelskich w historii funkcjonowania tej instytucji - brutalnie obnażyła nierzetelność argumentacji rządu. Nazwała ją „prostacką” z prawnego punktu widzenia, akcentując nieprzejrzystość proponowanych zapisów i otwarcie drogi do nacisków na zmiany w polskim prawie, dotąd - w tej materii - zupełnie przyzwoitym (czymś innym może być kwestia egzekwowania obecnie obowiązującego prawa). Użyła rzadko przez nią wypowiadanych słów o „partactwie”. Także obecny ombudsman, prof. Irena Lipowicz wyraziła głębokie zaniepokojenie postępowaniem polskich władz, podobnie jak Generalny Inspektor Danych Osobowych. Ciekawie brzmi stanowisko polskiego Towarzystwa Informatycznego wskazujące na: niedopuszczalny w strukturach demokratycznych sposób procedowania porozumienia (niejawność i nieudostępnianie niezbędnych dokumentów negocjacyjnych), wyjątkowo ogólny charakter jego treści, otwierający możliwość dowolności interpretacyjnej, także w aspekcie techniczno-informatycznym. W sumie podpisanie i ratyfikacja ACTA może okazać się groźne dla praw i wolności określonych w Konstytucji RP.

Zupełnie odrębną kwestią jest to, iż nowe zjawiska techniczno-cywilizacyjne prawdopodobnie wymagają konieczności redefinicji, a nawet swoistego przemodelowania pojęcia własności intelektualnej, w tym praw autorskich, a także czasu ich ochrony. Z punktu widzenia przeciętnego Polaka, korzystającego z internetu, nie do zaakceptowania jest sposób traktowania go z góry jako przestępcy w sieci. Zresztą dziś np. student w Ełku, doktorant z Olsztyna, a nawet profesor z Wrocławia czuliby się „bezbronni” bez możliwości sięgnięcia po artykuły czy książki w sieci. A jest przecież dodatkowo ogromna sfera korzystania z dóbr kultury, czy zwykłej rozrywki.

Zdumiewa, iż dopiero teraz wychodzą na jaw informacje o niewiarygodnie licznych nieprawidłowościach przy negocjowaniu ACTA przez struktury UE. Już w rezolucji z 10 marca 2010 r. Parlament Europejski wyraził zaniepokojenie nieprzejrzystością procesu negocjacyjnego, co zostało zignorowane. W innych głosowaniach tylko socjaliści w PE (w tej liczbie eurodeputowani SLD) wskazywali na patologie z tym związane. Unijny Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu orzekł w ub.r., że nie można zmuszać dostawców internetu do zainstalowania systemu zapobiegającego nielegalnemu pobieraniu plików. Sytuację naszych obywateli pogarsza ponadto to, iż - wskutek zgodnego działania PiS i PO - Polska nie w pełni przystąpiła do Karty Praw Podstawowych. Dlatego błędem była decyzja rządu o podpisaniu porozumienia ACTA, choć niczego ona jeszcze nie przesądza. Przytomnie zachowały się: Niemcy, Holandia, Estonia, Słowacja i Cypr - powstrzymując się na razie od podpisania, gdyż termin tego aktu nie był obowiązkowy.

Sprawę ACTA bezwzględnie na razie należy odłożyć w Polsce ad acta. Nie ma sensu przeprowadzania w tej mierze referendum (co proponuje PiS), natomiast potrzebna jest spokojna, rzeczowa dyskusja. Wykaże ona zapewne, iż mamy de facto do czynienia z - zakładanym lub nie - swoistym zamachem na wolność wypowiedzi w internecie oraz próbą wprowadzania cenzury na miarę XXI wieku. Dlatego byłoby rzeczą szkodliwą ratyfikowanie owego porozumienia w aktualnej postaci.

Tadeusz Iwiński

R E K L A M A
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte. Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.
Pracuj.pl
Olsztyn24