Ad-Ka | 2011-12-15 00:54
Światolog to doświadczający świata
W Kawiarni Literacko-Filmowej Książnicy Polskiej odbyło się dziś (14.12) spotkanie ze znanym olsztyńskim poetą, eseistą, tłumaczem i animatorem kultury Kazimierzem Brakonieckim. Ci, którzy liczyli, że będzie to kolejne literackie spotkanie z wyższej półki, srodze się zawiedli. Wieczór był bowiem niezwykle pasjonujący i pełen zaskakujących, słownych wolt. Nikt się nie nudził.
Wiele można powiedzieć o Kazimierzu Brakonieckim, ale na pewno nie to, że jest standardowy i prawi morały. Literat ten zaskakuje swoimi pomysłami, wypowiedziami i tym, co sądzi o świecie i ludziach. Tym razem promował swa najnowszą książkę „Dziennik Berliński”, barwną relację z miesięcznego pobytu w stolicy Niemiec.
- Z racji tego, że nie znam języka niemieckiego, miałem ograniczone możliwości. Berlin to miejsce, gdzie nie mogłem uczestniczyć normalnie w życiu kulturalnym i oficjalnym - stwierdził na początku spotkania Brakoniecki.
W trakcie spotkania zaskakiwał sformułowaniami. Oświadczył wprost, że w tym, co pisze i wyznaje, nie jest filosemitą i antysemitą, a semitą. Nie jest też germanofilem, ani germanofobem. Zaskakująco zabrzmiało stwierdzenie Brakonieckiego, że największym dramatem Polski było związanie losów kraju ze wschodnim despotyzmem i unia polsko-litewska.
- To była jedna z największych katastrof narodowych - stwierdził. - Jestem zwolennikiem tezy, że najlepiej byłoby, gdyby Polska nawiązała sojusz polsko-habsburski i władcą naszego kraju był Abrecht Hohenzollern, władca Prus. Sojusz taki dałby więcej Polsce i nasz kraj znacznie więcej by osiągnął. Zapewne też nasze polskie losy potoczyłyby się zupełnie inaczej.
Potem dodał, że jest przekonany, że to nie duże państwa są przyszłością świata, bo napotykają najwięcej trudności, a małe, rządzone przez wielkich ludzi, a nie małych pokurczy, którzy żyją „zapachem” flagi państwowej i odorem palonych pochodni. Stwierdził, że jeśli sami nie będziemy się szanować oraz tworzyć własnych wartości etycznych i cywilizacyjnych, to nikt na świecie nie będzie nas doceniał.
- Te i inne przemyślenia zawarłem w moim „Dzienniku”, opisując swoje wrażenia z pobytu w Berlinie - zauważył. - Lubię to miasto, mógłbym tam mieszkać. Nie podobają mi się tam tylko restauracje, pełne pruskiego ducha. Książka ta ma odczarować świat, nauczyć mnie i innych jak razem żyć, rywalizować ze sobą, ale żyć w zgodzie. Tu chcę nauczyć siebie oraz innych ludzi nowego myślenia.
Autor tej autobiograficznej książki polityczno-eseistyczno-ideologicznej dodał, że nie jest fanatykiem żadnej prawdy objawionej, nie jest fundamentalistą, choć czuje się Polakiem i patriotą.
- Nie wstydzę się, że jestem głupi, bo okazuje się, że na świecie jest wielu głupców. Więc nie jestem sam - podsumował ze śmiechem.
Czy książka pełna kontrowersyjnych wypowiedzi oraz idei trafi w gusta olsztynian i szerszego grona Polaków? Trudno przewidzieć. Autor uważa, że jest światologiem, bo doświadcza i bada świat. Poznaje różne odcienie tych relacji. Nie przypodchlebia się nikomu i samodzielnie myśli. Ma tu niewątpliwie rację. Lecz czy inni podzielą jego poglądy?
Z D J Ę C I A
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte.
Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.