Olsztyn24

Olsztyn24
05:26
02 listopada 2024
Bohdany, Ambrożego

szukaj

Ludzie

Polityka

Finanse

Inwestycje

Transport

Kultura

Teatr

Literatura

Wystawy

Muzyka

Film

Imprezy

Nauka

Oświata

Zdrowie

Bezpiecz.

Sport

Bez barier

Wypoczynek

Religia

Personalia

NGO

BWA

FWM

MBpG

MWiM

MBP

WBP

OPiOA

T.Jaracza

Co?Gdzie?

Wideo

Galeria

Tadeusz Iwiński | 2011-10-21 13:00

Libijskie i arabskie znaki zapytania po śmierci Kaddafiego

Olsztyn
 

„Prawda leży na dnie naftowego szybu” - to jedno z mych ulubionych przysłów arabskich. Choć nie jest ono uniwersalne, wyjaśnia szereg procesów i tych dawnych, i tych wciąż trwających w wielu spośród obecnie istniejących 23 państw arabskich Afryki Północnej oraz Bliskiego Wschodu. Również tych określanych mianem „Arabskiej Zimy” lub „Arabskiej Wiosny”, zachodzących od dnia, gdy uliczny sprzedawca Muhammed Buazizi w tunezyjskim mieście Sidi Buzid podpalił się w desperackim proteście przeciw pogarszającym się warunkom życia. Rozlewająca się fala zmian ogarnęła od połowy lutego b.r. („Dnia Gniewu”) także Libię, a właściwie Libijską Dżamahiriję - kraj zaledwie 7-milionowy, lecz aż sześciokrotnie większy od Polski. Wczorajsza śmierć 69-letniego Muammara Kaddafiego, utrzymującego się u władzy od czasu obalenia króla Idrisa nieprzerwanie przez 42 lata, który - po ataku lotnictwa francuskiego na konwój obalonego wcześniej dyktatora - został zabity pod rodzinną Syrtą, bez wątpienia zamyka istotny rozdział dziejów świata arabskiego przełomu XX i XXI wieku.

Kaddafi, którego kiedyś miałem okazję przelotnie poznać, był politykiem niejednoznacznym i barwnym. Rewolucjonistą i sięgającym po represje. Zwolennikiem panarabizmu i panafrykanizmu (przez rok stał nawet na czele Unii Afrykańskiej) oraz orędownikiem sprawy palestyńskiej. Eksperymentatorem w zakresie prób stworzenia „trzeciej drogi” między kapitalizmem i socjalizmem, którą (w postaci struktur demokracji bezpośredniej) zaprezentował w swej „zielonej książce” jeszcze w latach 70. Osobą nie wahającą się sięgać po metody terrorystyczne (zamach na dyskotekę w Berlinie, czy wysadzenie samolotu pasażerskiego nad szkockim miasteczkiem Lockerbie w 1988 r.), a także po absurdalne oskarżenia bułgarskich pielęgniarek i palestyńskiego lekarza (obwinionych o zakażenie wirusem HIV kilkuset niemowląt libijskich). Zarazem człowiekiem, który po latach przyznał się do swych błędów i m.in. wypłacił ogromne odszkodowania rodzinom ofiar zamachów oraz wypuścił na wolność Bułgarki. Nie wspominam już o jego dziwactwach - podróżowaniu za granicę wraz ze swym ogromnym namiotem oraz w obdarzaniu zaufaniem jedynie wytrenowanych świetnie kobiet ze swej ochrony osobistej (przestrzeganie praw kobiet nie znajdowało się przy tym generalnie na złym poziomie).

Był przez dziesiątki lat tolerowany, a państwa Wschodu i Zachodu (nie tylko Włochy, Francja czy Wielka Brytania) robiły z nim interesy na wielką skalę. Na tym tle polska aktywność w relacjach z Libią (w szczytowym okresie naszych kontaktów - w Trypolitanii i Cyrenajce, bo już tylko śladowo w Fezzanie - pracowało ok. 11 tys. naszych obywateli) była znacznie mniejsza. Przesądzały o tym oczywiście wielkie złoża naturalne, zwłaszcza ropy naftowej (ponad 40 mld baryłek) i trzecie co do wielkości przed kilkumiesięczną wojną domową jej wydobycie (ponad półtora milionów baryłek dziennie).

Antyrządowe protesty rozpoczęte tej zimy z czasem przybrały formę powstania i walki zbrojnej, a 5 marca br. w Bengazi rebelianci powołali do życia Narodową Radę Tymczasową, na czele której stanął były sekretarz sprawiedliwości w rządzie libijskim Abd ad-Dżalil. W obliczu zaostrzenia walk i zaostrzenia represji, Rada Bezpieczeństwa ONZ uchwaliła wkrótce potem rezolucję nr 1973 - wzywającą do zaprzestania wojny i zakazującą lotów nad krajem. Chiny i Rosja, które wówczas wstrzymały się od głosu - choć mogły tę uchwałę zablokować, czego później raczej żałowały - wskazywały czasem na jej nadinterpretowanie, ale nie protestowały gwałtownie, gdy rozpoczęła się operacja „Świt Odysei” i rozpoczęły się masowe naloty samolotów koalicji członków NATO, szczególnie amerykańskich, brytyjskich i francuskich. Do dziś tych nalotów wykonano ok. 10 tys., a przy ogromnej przewadze aliantów w powietrzu i fenomenalnej pracy nasłuchowych samolotów AWACS, wynik tej batalii nie mógł być inny.

Nawiasem mówiąc, w trakcie tych nalotów ginęła również ludność cywilna, wspierająca Kaddafiego. A jemu samemu trzeba przyznać, iż nie zdecydował się uciec za granicę, jak to uczynił np. prezydent Tunezji Ben Ali, czy nieuchronnie wkrótce to zrobi rządzący od ponad 30 lat Jemenem prezydent Saleh. Jako pierwsza nowe władze libijskie uznała Francja, a jako drugie państwo Katar, którego emir - zbiegiem okoliczności - akurat dziś przybył z wizytą do Polski. Nasz rząd uczynił to na początku lipca i wkrótce polski ambasador (arabista) p. Bożek - tym razem jako pierwszy - przybył do Bengazi.

Hillary Clinton trzy dni temu powiedziała, iż amerykańska operacja militarna w Libii wkrótce powinna się zakończyć, a podobną perspektywę co do misji NATO zakreśliła rzeczniczka Sojuszu Carmen Romero. Można więc postawić dolary przeciwko orzechom, iż (podobnie, jak z Usamą bin-Ladinem w pakistańskim Abbotabadzie), siły USA zlokalizowały miejsce pobytu Kaddafiego już jakiś czas temu. Ważniejsze jest wszakże, co stanie się dalej z Libią oraz z całym światem arabskim? Prezydent Bronisław Komorowski, wypowiadający się na ogół rozważnie, uznał, iż mamy do czynienia z końcem dyktatur w Afryce Północnej. Nie wiem, kto mu to podpowiedział, ale to błąd większy niż napisanie słowa „ból” przez „u” zwykłe. Przecież w ogromnej i ludnej sąsiedniej Algierii od dawna utrzymuje się dyktatura wojskowa, która nie dopuściła do władzy zwycięskich sił cywilnych.

Nie ma też (poza Jemenem) znaczących powiewów rewolucji na Półwyspie Arabskim - w wielu niezwykle konserwatywnych, niedemokratycznych, a nawet reakcyjnych tamtejszych państwach. Nierzadko bez istnienia parlamentów. W Arabii Saudyjskiej kobiety dotąd nie mogą nawet prowadzić samochodów. Powody takiego stanu rzeczy - wewnętrzne i międzynarodowe - są różnorakie. Częściowo oddaje je inna, plastyczna maksyma arabska: „Poganiacz ma swoje plany i wielbłąd ma swoje plany”.

Tadeusz Iwiński

R E K L A M A
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte. Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.
Pracuj.pl
Olsztyn24