Tadeusz Iwiński | 2011-08-16 13:08
Palenie czarownic i minister Radziszewska
Arthur Miller - wybitny amerykański dramaturg o polskich korzeniach i przez 5 lat mąż Marylin Monroe - napisał ponad pół wieku temu sztukę „Czarownice z Salem” (w oryginale „The Crucible”), która odniosła ogromny sukces na Brodwayu. Sukces ten został spotęgowany przez słynny film kostiumowy pod tym samym tytułem z 1996 r., z Winoną Ryder i Danielem Day-Lewisem w rolach głównych. W obu przypadkach akcja sprowadza się do oskarżenia grupy młodych dziewcząt z purytańskiego miasteczka Salem w Nowej Anglii o kontakty z diabłem i czary, co prowadzi do realnego polowania „na czarownice” i procesu. Tę sztukę wystawił przed wielu laty w Teatrze TV Zygmunt Huebner, a znajduje się ona w repertuarze warszawskiego Teatru Powszechnego nawet obecnie, w reżyserii Izabelli Cywińskiej. W momencie powstania stanowiła ona swoistą reakcję na polityczną, antykomunistyczną nagonkę w USA, zainicjowaną przez senatora MacCarthy’ego, który zresztą sam padł jej ofiarą.
W jakimś stopniu sytuacja powtarza się w tych dniach w Polsce, na Warmii i Mazurach. Otóż w pięciotysięcznym ślicznym Reszlu, wpisanym do światowego rejestru zabytków, z imponującym zamkiem zbudowanym jeszcze w XIV w., władze miasta postanowiły zorganizować widowisko, będące inscenizacją wydarzenia sprzed równo 200 lat - spalenia na stosie, po raz ostatni w dziejach Europy, kobiety obwinionej o czary. Barbara Zdunk - pasterka i matka czworga dzieci - po trzyletnim, kontrowersyjnym procesie, w którym oskarżono ją o doprowadzenie do pożaru miasta, uznana została za winną i po zatwierdzeniu wyroku przez sąd w Królewcu, spłonęła, 21 sierpnia 1811 r. Wprawdzie legenda głosi, iż przybyły z Lidzbarka Warmińskiego kat, zanim podpalił stos udusił „czarownicę”, aby nie płonęła żywcem, lecz nie da się jej już zweryfikować.
Podobne inscenizacje już odbywały się w Reszlu - znanym mi od wielu lat i położonym w mym okręgu wyborczym - przed dwiema dekadami, ale wtedy nie było jeszcze minister Elżbiety Radziszewskiej! Tym razem obecna pełnomocnik rządu ds. równego traktowania - z zawodu lekarz i posłanka na Sejm od III kadencji - wykazała się rewolucyjną „czujnością”. Zwróciła się bowiem do burmistrza z pismem wyrażającym zaniepokojenie przygotowywaną imprezą - prosząc o odstąpienie od spektaklu, ze względu na „związek tzw. palenia czarownic w średniowieczu z uprzedzeniami i dyskryminacją kobiet”. Burmistrz Marek Janiszewski oraz reżyser widowiska, dyrektor miejscowego Domu Kultury Artur Galicki przytomnie zauważyli, że pani minister nie poprosiła nawet o scenariusz przedstawienia, w którym nie chodzi o „gloryfikację dyskryminacji, lecz o odtworzenie historii”. Sam dodam, iż to tak, jakby oskarżać autorów inscenizacji bitwy pod Grunwaldem - przyciągającej co rok dziesiątki tysięcy osób - o propagowanie okrucieństwa i barbarzyństwa.
Kuriozalny protest pani minister, de facto ją ośmieszający, przyczyni się jedynie do zwiększonej frekwencji w trakcie tego widowiska. Reszel to nie Salem, powiat Kętrzyński - w którym leży - to nie hrabstwo Essex, na obszarze którego dziś znajduje się 40-tysięczne Salem, a Olsztyńskie to nie stan Massachusetts. Ale już nie mam pewności, czy nie zachodzi pewne podobieństwo co do poglądów sędziego Thomasa Danfortha i Wielebnego Hale ze sztuki Millera oraz podejścia posłanki Radziszewskiej. Jest ona od dawna ostro krytykowana m.in. przez liczne środowiska kobiece - za bierność (określano ją nawet mianem „minister od niczego”), za podkreślanie, iż „nie jest od dyskryminacji kobiet, tylko od dyskryminacji w ogóle”), a zasłynęła homofobicznymi wypowiedziami - np. uznaniem, iż szkoła katolicka może odmówić zatrudnienia nauczycielki należącej do mniejszości seksualnej. Była przy tym zdecydowaną przeciwniczką zapisu o gwarantowanej minimalnej kwocie obecności kobiet na listach wyborczych. Prof. Magdalena Środa nieraz akcentowała, że Pani Pełnomocnik bardzo źle się czuje w roli minister „od dyskryminacji” i w istocie porusza się w tym obszarze, jak słoń w składzie porcelany.
Widowisko w Reszlu ma de facto przypomnieć i upamiętnić losy prześladowanych i dyskryminowanych kobiet, a takich „czarownic” było w średniowieczu na terenach obecnej Polski zapewne kilka tysięcy. Ich tragiczny los był też w sporym stopniu efektem ówczesnego podejścia Kościoła katolickiego, poczynając od bulli papieża Innocentego VII. Swoistą, nader gorzką, puentą całej historii stało się zawalenie przed kilkoma dniami na rynku w Reszlu średniowiecznej kamienicy. Minister Radziszewska i jej koledzy z rządu powinni raczej zająć się takimi sprawami, a zwłaszcza przeciwdziałaniem bezrobociu, które np. w Kętrzyńskiem przekracza poziom 20 procent.
Tadeusz Iwiński
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte.
Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.