Olsztyn24

Olsztyn24
07:17
02 listopada 2024
Bohdany, Ambrożego

szukaj

Ludzie

Polityka

Finanse

Inwestycje

Transport

Kultura

Teatr

Literatura

Wystawy

Muzyka

Film

Imprezy

Nauka

Oświata

Zdrowie

Bezpiecz.

Sport

Bez barier

Wypoczynek

Religia

Personalia

NGO

BWA

FWM

MBpG

MWiM

MBP

WBP

OPiOA

T.Jaracza

Co?Gdzie?

Wideo

Galeria

Tadeusz Iwiński | 2011-05-31 10:24
Obama w Warszawie

Wzajemne interesy a nie iluzje

Olsztyn
 

Wprawdzie amerykańskie przysłowie głosi, że „Jedyna para dobrze dobrana, i nawet ona nie zawsze, to para skarpetek”, to relacje Polska-USA zdawały się temu przeczyć. Przesądzała o tym historia dalsza i bliższa - od Pułaskiego i Kościuszki, przez realizację w różnej formie „amerykańskiego snu” na przykładzie milionów naszych emigrantów oraz postawę Waszyngtonu w obu wojnach światowych, po wsparcie Stanów Zjednoczonych dla trudnej transformacji nad Wisłą w minionych dwóch dekadach. W pewnym okresie mawiało się nawet - ciut ironicznie - iż są tylko dwa państwa proamerykańskie na świecie: USA i Polska, a to ostatnie bodaj w większym stopniu. Jako stypendysta Fulbrighta na Harvardzie i człowiek, który miał okazję odwiedzić - choć zazwyczaj na krótko - wszystkie 50 stanów, przekonywałem się o tym nieraz.

Ta sytuacja nieco się zmieniła w ostatnich latach i mit Ameryki trochę przybladł. Wśród przyczyn takiego stanu rzeczy znalazły się m.in. wejście Polski do Unii Europejskiej, wraz z otwarciem tamtejszych rynków pracy, oraz kłopoty z otrzymywaniem wiz. Także nierzadkie poczucie, że nie jesteśmy dostatecznie doceniani, mimo np. naszego zaangażowania w Iraku, czy Afganistanie. Właśnie dlatego krótka wizyta Baracka Obamy, dobrze przygotowana i „gęsta” programowo, miała istotne znaczenie. Ponadto mało kto zauważył, iż był to pierwszy od równo 10 lat pobyt prezydenta USA w Warszawie (później odwiedzał Kraków i Gdańsk). W okresie Polski Ludowej Polskę wizytowali Nixon, Ford i Carter (przyjazd tego ostatniego zapamiętam na zawsze, choćby ze względu na „popisy” językowe amerykańskiego tłumacza), zaś w III RP - i to niejednokrotnie - Carter oraz Bushowie, ojciec i syn.

Obama nie zawiódł! Potwierdził opinię świetnego mówcy (według niektórych najlepszego, obok Churchilla, w kręgu anglosaskim od kilkudziesięciu lat) i bardzo bezpośredniego w kontaktach ze zwykłymi obywatelami. Na pewno mu to pomoże w przyszłorocznej batalii o reelekcję, jeśli chodzi o głosy 9 milionów Amerykanów polskiego pochodzenia. „Upiekł” przy tym, w ciągu zaledwie doby, dwie pieczenie na jednym ogniu. Przede wszystkim spotkał się w Warszawie z 20 prezydentami poszerzonego (np. o Włochy) regionu Europy Środkowo - Wschodniej, m.in. by zatrzeć wrażenie, że USA nie przywiązują już wielkiej wagi do tego obszaru. A opinie takie mogły mieć pewne uzasadnienie nie tylko dlatego, iż obecny przywódca Stanów Zjednoczonych już dwa lata temu zaprezentował się jako pierwsza amerykańska głowa państwa koncentrująca się w stosunkach międzynarodowych na strefie Pacyfiku.

Znaczenie wydarzeń zachodzących na Bliskim i Środkowym Wschodzie (zwłaszcza w Afganistanie, Iranie, w relacjach izraelsko-palestyńskich) oraz w całej Azji dla USA jest rzeczywiście kluczowe. I nie zmieniają tego faktu, a raczej go potwierdzają, oświadczenia Obamy o randze sojuszu brytyjsko-amerykańskiego, czy ustalenia na spotkaniu G-8 w Deauville. Bo przecież właśnie tam zapadły decyzje o wsparciu procesów demokratycznych w świecie arabskim, w tym kwotą ok. 40 mld dol. Pewne przywrócenie równowagi geopolitycznej można ocenić zatem jako korzystne. To odnosi się również do odrębnego spotkania prezydenta Ukrainy Janukowycza z Obamą.

Jest tu wszakże pewien szkopuł. Doświadczenia polskie w pokojowej transformacji oraz demokratyzacji systemu politycznego (wyrzeczenie się przemocy, dialog i rozmowy „okrągłego stołu”) są bez wątpienia cenne, choć nie dadzą się mechanicznie przenosić do innego kręgu cywilizacyjnego. Przy okazji - wielka szkoda, iż w spotkaniu z „ojcami” III RP zabrakło Adama Michnika, Lecha Wałęsy, ale także Aleksandra Kwaśniewskiego - uosabiającego modernizujące tendencje byłego obozu władzy). Chodzi wszakże głównie o to, aby nie usiłować demokratyzować świata arabskiego (czy szerzej islamskiego) - obejmującego aż 22 państwa - w sposób wybiórczy, ani tym bardziej na siłę. „Zapominając” o takich niezwykle konserwatywnych i antydemokratycznych przypadkach, jak Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn itd. Mało kto bowiem zdaje sobie sprawę, iż np. system polityczny w Tunezji był zdecydowanie bardziej liberalny niż we wspomnianych państwach. A np. prawa kobiet w niedemokratycznej przecież Libii były bardziej przestrzegane niż na Półwyspie Arabskim!

Druga „pieczeń”, to oczywiście stosunki USA z Polską. Mamy bardzo dużo wspólnych interesów i je trzeba umacniać, ale zarazem zachować realizm. To John Kennedy powtarzał, iż „lepsze są nieprzyjemne prawdy niż przyjemne iluzje”. Do takich iluzji należy np. przekonanie niektórych sił politycznych, że Polska dla Stanów Zjednoczonych może być ważniejsza od Rosji. Tak nie jest i nie będzie, choćby się nam to nie podobało. Dlatego Obama nie po raz pierwszy zaakcentował w naszej stolicy konieczność współpracy z Moskwą przy budowie systemu obroty antyrakietowej. Partnerskie relacje polsko-rosyjskie mogą jedynie zwiększać rolę naszego kraju w kontaktach z administracją amerykańską. Nie lekceważę wagi wzajemnej współpracy wojskowej, w tym symbolicznej - ewentualnej - obecności pododdziału armii USA, czy samolotów na naszej ziemi, ale przecież nasze bezpieczeństwo gwarantuje art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego. Przed laty jeden z prezydentów Korei Południowej, na której terenie stacjonuje aż 35 tys. żołnierzy amerykańskich, zauważył refleksyjnie, iż istotniejsza dla jego kraju jest obecność gospodarcza Stanów. Sam dodałbym jeszcze do tego współpracę naukowo-techniczną.

Nasze obroty handlowe utrzymują się na poziomie 6 mld dol., a USA są 15. partnerem gospodarczym Polski. Równocześnie czwartym inwestorem po Francji, Holandii i Niemczech. Ten stan rzeczy warto poprawić, myśląc także o perspektywach potwierdzenia wielkich zasobów gazu łupkowego (szacowanych na ponad 5 bln m3) na terytorium Polski oraz o jego eksploatacji. Amerykanie dysponują technologią jego wydobycia i tę szansę trzeba z pewnością wykorzystać, bo sukces w tej mierze oznaczałby korzystne zmiany w układzie bezpieczeństwa energetycznego Europy. To jest wszakże pieśń przyszłości i rzecz nie całkiem pewna. Dlatego też, gdy czytam kategoryczne stwierdzenia, że ta kwestia zrewolucjonizuje stosunki polsko-amerykańskie, rodzi się we mnie obawa przed kolejną iluzją.

I na koniec - „wałkowana” już tylekroć sprawa wiz. Polska jest dziś jedynym spośród 25 państw strefy Schengen oraz jednym z trzech (obok Bułgarii i Rumunii) krajów Unii Europejskiej, którego obywatele muszą mieć wizy udając się na drugą stronę Atlantyku. Prezydent USA obiecał, iż ten stan rzeczy zmieni się do końca Jego kadencji (oby tej pierwszej!). Potrzebne są do tego decyzje Kongresu i sądząc po treści listu, jaki wystosował do grupy kongresmenów zainteresowanych tą kwestią już z Warszawy, ścieżka zmian została zarysowana. Użyję przy tym argumentu dotąd w istocie nie stosowanego. Polacy nie stanowią zagrożenia migracyjnego dla Stanów Zjednoczonych. Jeśli płynie ono skądkolwiek, to ze strony Meksykanów i obywateli innych państw Ameryki Łacińskiej. Mimo ogromnego muru na granicy wzdłuż Rio Grande (obserwowałem go kiedyś w Arizonie) i najnowszych środków technicznych, aż 3 tys. Meksykanów c o d z i e n n i e przedostaje się nielegalnie na terytorium USA. I gdy przed wielu laty - ze względu na strajk kierowców autobusów - przekraczałem pieszo w teksańskim Laredo tę granicę od strony amerykańskiej, udając się do Meksyku, to idący równoległym mostem Latynosi pukali się tylko w czoło.

Tadeusz Iwiński

R E K L A M A
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte. Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.
Pracuj.pl
Olsztyn24