Andrzej Dramiński/bez wierszówki | 2010-12-27 15:08
80-lecie Brygidy Samulowskiej, księgarza z najdłuższym stażem na Warmii
Śląskie serce bije po warmińsku
„Księgarnia A. Samulowski” w Gietrzwałdzie
Ta historia ma więcej niż 80 lat życia jednej osoby. Zaczęło się tuż po objawieniach gietrzwałdzkich, kiedy to Andrzej Samulowski - „tatko”, chcąc utrwalić polski ślad na południowej Warmii, postanowił założyć księgarnię. Wprawdzie szyld po 1945 roku był dwujęzyczny: „Buch- und Papierhandlung Księgarnia A. Samulowski”, to duch był zawsze nasz, taki jak w rozmowach po polsku Najświętszej Panienki objawionej na klonie, z dwiema dziewczynkami: Justyną Szafryńską i Barbarą Samulowską.
Pierwsza Pani - Marta
Pierwsza Pani w tej wyjątkowej księgarni to żona Andrzeja - Marta Samulowska. Przywieziona ze Śląska, z Mikołowa. Nie chciała wyjść za Andrzeja Samulowskiego, gdyż był od niej o siedemnaście lat starszy. Chorował na reumatyzm, przez co zaniedbywał księgarnię. Jak pisze Melchior Wańkowicz w „Na tropach Smętka” (str. 147, IV wydania, 1936, Wydawnictwo Biblioteka Polska): „Matka mnie wzięła na odpust do Gietrzwałdu. A natłok był taki, że od pierwszego dnia stanęłam za ladą i pomagałam... Potem on pisał, że leży chory, że księgarnia zmarnieje. Rodzice mi powiedzieli jaka to ważna rzecz. I pobraliśmy się”.
I dalej Wańkowicz:
„I gdy już jesteśmy przed kościelną furtą, pada mój wzrok na sklepik z dewocjonaliami. Gdzież jak nie tam, znajdziemy Legendę, która staje się Prawdą, i Prawdę, która jest Legendą. I gdy już podchodzimy blisko - na szyldzie - jak na umówiony znak, jak ryba starochrześcijańska, wita nas polski napis „Księgarnia”.
Tedy bez żadnych ogródek wchodzimy z „pochwalonką”. Odpowiada nam siwa, rześka staruszka. Pani Samulowska. To słowo - to cały dźwięk półwiecza. Jak kiedy z odłupanej bryły widzisz warstwy, które ją w historii tworzyły, tak i z jej życia widać dzieje polskiej Warmii. I widać, jak ta Warmia, najdalsza z polskich ziem, żyła przed wojną w ograniczonym związku duchowym z resztą ziem Rzeczypospolitej.
I odtąd Pani Samulowskiej tu życie upływa. Dohodowała się czterech chłopców i trzech córek. Mąż żył do późnej starości. Był to poeta warmiński (wiersze jego znajdziemy w zbiorku Steffena, wydanym Kraków 1936). ostatni wiersz napisał jako osiemdziesięciosiedmioletni starzec na urodziny swojej siedemdziesięcioletniej żony.
Pani Samulowska opowiada o wypadkach swojej plebiscytowych z ogniem młodej panienki. Przypomina mi się, jak moja babka opowiadała o powstaniu styczniowym. W dziwnej świeżości serca Bóg konserwował te kobiety, które zawsze życie umiały poświęcić obowiązkowi.
No, a teraz... teraz został jako przeciwwaga Smętka ten oto sklepik z dewocjonaliami i ten napis na szyldzie „Księgarnia”. - Niech tam ta pamiątka zostanie - mówi smutno p. Samulowska. I staruszka nie daje się zwieść żadnym presjom.”
Druga Pani - Brygida
Druga Pani była Pierwszą Damą gietrzwałdzkiego księgarstwa. gdy na frontowej ścianie zapraszał napis „Księgarnia A. Samulowski”. Zaczęła w 1957 roku, po urodzinach trzeciego dziecka - Aliny. Najstarsza była Basia, a jedynym synem Wojtek. Henryk Samulowski Brygidę, tak jak Martę Andrzej Samulowski, znalazł na Śląsku, w Rybniku. Właściwie to Brygida nie od początku była księgarzem, co się zowie. Wypełniała funkcje kolportera. Jej mąż Henryk dowoził książki z Olsztyna skuterem „Osą”. To syn Lucjana, jednego z synów Andrzeja Samulowskiego. Drugim synem był Andrzej Samulowski, malarz Ukochanej Warmii.
- Moim doradcą była Pani Apolonia Jasutowicz - wspomina Pani Brygida. - Niezwykły księgarz, znakomity znawca literatury, żywa historia księgarstwa w Olsztynie i na Warmii. Cudownie potrafiła mi doradzić, osobie początkującej w tym zawodzie, co moi klienci będą chcieli kupić. Zawsze trafiała doskonale. Wspominam ją zawsze z jak najcieplejszymi uczuciami. Kiedy zmarła w 2001 roku, a miała ponad 50 lat doświadczeń zawodowych, w moim sercu zapanował wielki smutek. Była mistrzem w swoim zawodzie, to coś co tak rzadko się zdarza, jej uśmiech i życzliwość sprawiały, że każdy chętnie sięgał po daną pozycję.
Pani Brygida ceniła sobie możliwość pracy jako kolporter, gdyż sama mogła wybierać sobie godziny pracy. W ten sposób miała więcej czasu dla trójki dzieci: Basi, Wojtka i Aliny.
- Największy ruch panował oczywiście w czasie odpustu: małego w sierpniu i dużego we wrześniu - dodaje. - Każdy gość chciał wywieźć z Gietrzwałdu pamiątkę, toteż drzwi się nie zamykały, a czas pracy wydłużał się do kilkunastu godzin.
Codziennymi, stałymi klientami byli: ówczesny komendant posterunku milicji, weterynarz, naczelnik gminy i miejscowy lekarz.
Pewnego dnia (w latach 60-tych) do drzwi księgarni zapukał Melchior Wańkowicz. Ostatni raz był tu przed wojną, teraz - z reporterskiej ciekawości - chciał zobaczyć, jak dalej toczą się losy rodziny Samulowskich.
- Pamiętam, że było do dokładnie 1 sierpnia, rocznica Powstania Warszawskiego - mówi Pani Brygida. - Pan Melchior najpierw obejrzał księgarnię. Później skorzystał z mego zaproszenia i usiadł w fotelu w pokoju obok. Nie chciał ani pić, ani jeść. Jak powiedział, to dla uczczenia kolejnej rocznicy powstania, w którym zginęła jego córka Krystyna. Na podłodze przy jego nogach siedziała zasłuchana i z otwartymi buziami trójka dzieci. Dla nich to było także niezwykłe przeżycie.
Melchior Wańkowicz utrzymywał kontakt listowny: oglądamy zaproszenie na mszę świętą odprawioną przez księdza Jana Zieję z okazji pięćdziesięciolecia ślubu Zofii z Małagowskich i Melchiora Wańkowiczów w kościele s.s. Wizytek w Warszawie. A także pozdrowienia - „Brygidzie Samulowskiej z miłymi wspomnieniami - M. Wańkowicz 31/V/1970”.
Do księgarni w tamtych czasach nie zaglądał żaden dziennikarz. Samulowscy i ich księgarnia, to nie był temat na komunistyczne czasy. Podczas odpustów zdarzało się, że zjawiał się „smutny pan” i kazał zamykać drzwi. Był też pomysł specjalnych służb, by odkupić dom Samulowskich pod ówczesnym numerem 33. Wszak z balkonu doskonale widać ołtarz w Bazylice. To tu, w 1977 roku, w stulecie Objawień odprawiał mszę kardynał Karol Wojtyła, zastępując chorego Stefana Wyszyńskiego. Wszyscy byli zawiedzeni, że to tylko kardynał z Krakowa, a nie Prymas Polski. Ponad rok później zasiadał już na Piotrowym Tronie w Rzymie, a lud gietrzwałdzki o nim nie zapomniał oddając się modlitwom.
Brygida Samulowska była księgarzem w Gietrzwałdzie do 1964 roku, do czasu przeprowadzki do Olsztyna. Tam kierowała Księgarnią Akademicką do 1990 roku. Pani Brygida skończyła w październiku 80 rok życia.
Gwiazdka Gietrzwałdzka
Święta Bożego Narodzenia w Gietrzwałdzie odchodziły od przedwojennej tradycji, gdyż ludność stopniowo się wymieszała. Dzielono się opłatkiem, czego tu nie robiono przedtem. Kiedyś chodził szemel ze sługami i rozdawał prezenty, a potem gwiazdor. Zachował się zwyczaj, że w pierwszy dzień świąt ludziska siedzieli po domach - jak opisała Maria Zientara-Malewska - chrupali orzechy i pierniki. Dopiero drugiego dnia odwiedzano się, najczęściej z winkiem. Śląskie serce Brygidy, choć już biło po warmińsku, polecało makówki. Należało upieczone drożdżowe bułeczki z dużą ilością masy makowej układać w głębokiej salaterce, przekładać bakaliami, potem zalać gorącym mlekiem. Potrawa powinna być przygotowana kilka godzin przed podaniem, aby mleko miało czas wsiąknąć. Podawało się posypane cukrem i polane gorącym masłem.
To jest tradycyjna potrawa wigilijna na Śląsku. Cały czas u córki Barbary w Olsztynie i syna Wojtka w Gietrzwałdzie, makówki są w dalszym ciągu obowiązkowym daniem wigilijnym.
Trzecia Pani - Teresa
Trzeciej Pani: Teresie Samulowskiej było chyba najtrudniej w księgarni w latach 1981-1993 dźwigać ciężar tak wspaniałej tradycji. Główny krąg odbiorców książek był prawie taki jak poprzednio. Tyle, że na odpust przyjeżdżało coraz więcej ludzi i zaglądało do niewielkiego pomieszczenia księgarni. Prawdziwa poetyka pojawiła się w tych skromnych murach, gdy zaglądał tu, jak mógł, Jerzy Hajdyga, ksiądz-poeta. Był tak spragniony książek, że nieomalże przeglądał każdą z nich. Kiedy opowiadał Teresie o sobie, o swoich kolejnych pomysłach na wiersz, dawała znać jego olbrzymia wrażliwość. Potem na odgórne polecenie musiał wyjechać.
Księgarnia nie przetrwała w tych nowoczesnych czasach, w których przede wszystkim liczy się zysk. Pozostały za to zdjęcia na ścianach i genus loci tych ścian, który pomaga Wojciechowi Samulowskiemu w pracy, gdyż tu ma swój gabinet. Nie zmienił się napis: „Księgarnia A. Samulowski”, który na białym tle wita wszystkich pielgrzymów, zanim skręcą w prawo do kapliczki i do Cudownego Obrazu Najświętszej Panienki.
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte.
Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.