Tadeusz Iwiński | 2010-12-19 23:39
Finansowanie partii - tani populizm Platformy
Finansowanie działalności partii politycznych z budżetu państwa, to standard europejski. Alternatywą bowiem może być tylko to, co widzieliśmy w wykonaniu parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej: senatora Misiaka (zarabianie na kontraktach dla własnych firm), posła Palikota (biedni studenci wpłacający po kilkanaście tysięcy zł na kampanię), czy ostatnio - senatora Ludwiczuka (nomen omen nadal szefa Polskiego Związku Koszykówki), „handlującego” wpływami w Wałbrzychu.
Tani populizm PO, która - szermując chwytliwym argumentem, że w czasach kryzysu każdy powinien oszczędzać - przepchnęła „kolanem” swą poprawkę senacką o obcięciu o połowę (łącznie o 57 mln zł) subwencji dla partii w roku w y b o r c z y m 2011, jest w istocie groźny długofalowo. Przede wszystkim ta suma w skali budżetu nie ma żadnego znaczenia - tym bardziej, iż już wcześniej zgodzono się, aby znieść waloryzację owej subwencji, na czym zaoszczędzono 11,8 mln zł. Pamiętać warto, że obecne rozwiązanie funkcjonuje i sprawdza się w Polsce zaledwie od 8 lat i rządzący już przy nim od pewnego czasu majstrują. Premier Tusk forsował przecież absurdalny postulat całkowitego zawieszenia dotacji dla partii na 3 lata, który na szczęście niedawno upadł. Ale szef rządu w obecnym budżecie zarazem opowiedział się za ZWIĘKSZENIEM nakładów na w ł a s n ą kancelarię, które wyniosą okrągłą kwotę 120 mln zł, czyli o 6 mln zł więcej niż miałyby dostawać wszystkie partie razem wzięte. I to jest prawdziwy szczyt hipokryzji!
Oczywiście, że dostrzegam istniejące słabości dotychczasowego status quo w omawianym zakresie. Za dużo pieniędzy partie wydawały na billboardy, na (często prymitywne) reklamy w mediach, a nie np. na think tanki. Ale nie można wylewać dziecka z kąpielą i rzeczywiście jak najszybciej warto przyjąć ustawę, która określony procent subwencji (np. 1/4) obowiązkowo przeznaczy choćby na fundacje, mające prowadzić niezbędne prace programowe. Tak jest zresztą od dawna w Europie Zachodniej, ale jednak nikt w Niemczech, Francji, czy w Hiszpanii nie wpadł na pomysł faktycznego osłabiania opozycji (i to przed wyborami parlamentarnymi), a zarazem samemu udawania niebożątka!
PO - partia, mająca dużo oszczędności i bogatych sponsorów, która dopiero co w wyborach samorządowych - na ogromną skalę - prowadziła kampanię pod kuriozalnym i wprowadzającym w błąd obywateli hasłem „Nie róbmy polityki”, z uporem godnym lepszej sprawy (nie dostrzegalnym np. w pracach nad poprawą katastrofalnej sytuacji w służbie zdrowia, oświacie, czy w polskiej nauce) rozdzierała szaty, sięgając po histeryczne argumenty.
Platforma znalazła przy tym dziwacznych sojuszników w omawianym procederze. To mały, nowy Klub „Polska Jest Najważniejsza”. Nie mogąc sam (według prawa) otrzymać żadnych środków, zachował się on klasycznie, jak człowiek, dla którego najważniejsze jest, aby to sąsiadowi zdechła krowa. Do tego doszły dwa mikroskopijne koła poselskie (liczył się przecież każdy głos) - SDPL i Demokratów, których członkowie - nie mający najmniejszych szans na wejście do Sejmu po najbliższych wyborach-mogą co najwyżej mieć nadzieję na swoisty abordaż na tratwie ratunkowej PO.
Marie von Ebner-Eschenbach, znana pisarka austriacka i autorka cennych aforyzmów, już przed stu laty celnie zauważyła, że: „Rozsądek może być bohaterem, chytrość jest najczęściej tchórzem”. Szkoda jedynie, że kolejni rządzący - zakochani w swej chytrości - przekonują się o tym za późno.
Tadeusz Iwiński
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte.
Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.