Olsztyn24

Olsztyn24
09:41
02 listopada 2024
Bohdany, Ambrożego

szukaj

Ludzie

Polityka

Finanse

Inwestycje

Transport

Kultura

Teatr

Literatura

Wystawy

Muzyka

Film

Imprezy

Nauka

Oświata

Zdrowie

Bezpiecz.

Sport

Bez barier

Wypoczynek

Religia

Personalia

NGO

BWA

FWM

MBpG

MWiM

MBP

WBP

OPiOA

T.Jaracza

Co?Gdzie?

Wideo

Galeria

Tadeusz Iwiński | 2010-12-01 00:48

Tajne przecieki przykrywają wybory na trzech kontynentach

Olsztyn
 

Wybitny poeta amerykański Edgar Allan Poe pisał refleksyjnie, że „Tajemnice zmuszają do myślenia i szkodzą zdrowiu”. Kolejna porcja tajnych dokumentów - tym razem ok. 250 tys. raportów z placówek dyplomatycznych USA - ujawnionych przez portal WikiLeaks potwierdza tę tezę. Nie wchodząc w szczegóły dotyczące życiorysu i działalności założyciela portalu, Australijczyka Juliana Assange’a (wszystkie rewelacje przezeń dostarczane mają obiektywnie wydźwięk antyamerykański), a także motywacji, jakimi kierował się 22-letni żołnierz amerykański z bazy pod Bagdadem, który doprowadził do pozyskania tych dokumentów, to rzecz bez precedensu. „International Herald Tribune” dał wczoraj celny tytuł na pół pierwszej strony: „Dyplomacja USA obnażona”, zaś szef włoskiego MSZ bardzo trafnie mówił o „11 września” - jako ciosie wymierzonym w tę służbę.

W istocie sensacji w nich nie ma, poza dramatycznie silnym naciskiem na USA władców bardzo konserwatywnych państw Półwyspu Arabskiego, aby zbombardować instalacje nuklearne Iranu (obiektywnie wzmocni to pozycję Teheranu), a także dość dziwaczną dyrektywą Hilary Clinton ws. zbierania danych osobowych czołowych postaci z ONZ. Ale niektóre fakty są bulwersujące, nawet jeśli charakterystyki poszczególnych czołowych polityków nie muszą odbiegać od prawdy. Ale wszystko to ukazuje raz jeszcze, iż świat jest pełen rozmaitych napięć, a także stanowi swoiste ostrzeżenie, że nawet najbardziej skryte i szalone pomysły polityczne mogą kiedyś wyjść na jaw i będą sprawiedliwie oceniane przez opinię publiczną. Nie mam wątpliwości, iż raporty (prawie tysiąc) z ambasady Stanów Zjednoczonych w Warszawie nie będą należały do tej kategorii.

Trochę szkoda, że w tej atmosferze „utonęły” wydarzenia związane z ważnymi wyborami na trzech różnych kontynentach - parlamentarnymi w Egipcie i Mołdawii oraz prezydenckimi na Haiti. W tym ostatnim państwie, najbiedniejszym na zachodniej półkuli - mającym historyczne związki z Polską - znanym mi z autopsji (odwiedzałem je przed ponad ćwierćwieczem i w miesiąc po tragicznym trzęsieniu ziemi w styczniu br., w którym zginęło prawie 300 tys. osób) - uczestniczyło aż 18 kandydatów i nie była to elekcja spokojna. De facto nikt nie przedstawił recepty, jak wyjść z sytuacji niemal bez wyjścia. Z kolei w 80-milionowym Egipcie, najludniejszym państwie arabskim, rządzonym twardą ręką przez 82-letniego prezydenta Mubaraka, dominująca partia Narodowo-Demokratyczna wygra bez kłopotu, a spadły wpływy islamistów z Bractwa Muzułmańskiego, ale to nie rozwiąże palących, codziennych problemów. A opozycja informowała o szerokich naruszeniach reguł wyborczych. I na koniec mała, mniej niż 4-milionowa, Republika Mołdowy, w której - wraz z delegacją Rady Europy - obserwowałem te wybory i skąd niemal cudem - w warunkach śnieżycy - wróciłem dziś nad ranem. Tam odbyły się trzecie wybory parlamentarne w ciągu kilkunastu miesięcy, nie licząc referendum konstytucyjnego. A wszystko w związku ze źle napisaną ustawą zasadniczą, której zapisy (w sytuacji niemal parytetu politycznego między komunistami a trzema ugrupowaniami proeuropejskimi) prowadzą do pata i uniemożliwiają wyłonienie prezydenta.

Ale nigdzie tam wiadomości o przeciekach nie zrobiły wrażenia. Ludzie zajmują się bowiem czymś innym. Często dramatyczną batalią o przeżycie lub poprawę niezwykle trudnych warunków. Wystarczy wspomnieć, że w Mołdawii - przy niemal polskim poziomie cen - lekarz, czy nauczycielka zarabiają równowartość stu euro miesięcznie. Stąd też masowa migracja mężczyzn do Rosji, a kobiet - głównie - do Włoch, Hiszpanii i Portugalii.

Na koniec wspomnę o wątku polsko-słowackim. Burmistrzem Bratysławy wybrany został niespodziewanie Milan Ftacznik - człowiek lewicy, lubiący nasz kraj i mówiący (co mogę potwierdzić) w naszym języku, który pokonał Magdę Vasaryovą - byłą wspaniałą aktorkę (m.in. „Postrzyżyny”) i kilkuletnią ambasador w Warszawie. Także wielką Przyjaciółkę Polski i mówiącą w naszym języku nie gorzej niż przeciętny obywatel RP!

Tadeusz Iwiński

R E K L A M A
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte. Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.
Pracuj.pl
Olsztyn24